Roślina zdrowa, ale… coś jest nie tak?
Wielu miłośników zieleni spotkało się z tą sytuacją – liście pięknych monster, fikusów czy paproci nagle zaczynają żółknąć, brązowieć na końcówkach, a kwiaty zrzucane są zanim na dobre się rozwiną. Czasem roślina po prostu przestaje rosnąć, wygląda na zmęczoną, jakby traciła siły, mimo że wydaje się, że wszystko robimy dobrze.
Zmieniamy doniczki, sięgamy po lepsze podłoża, dokładamy nawozy, przesuwamy kwiaty bliżej światła… ale efektów brak. Co, jeśli przyczyna tkwi nie w ziemi, ale w wodzie?
🟢 Ogrodowa lista zakupów: Co warto kupić w czerwcu? Polecamy: nawozy, preparaty, podłoża, dekoracje, narzędzia i książki
Niewidoczny wróg w... kranie
Większość roślin doniczkowych podlewamy wodą z kranu. Jest to wygodne, szybkie i wydaje się naturalne – w końcu używamy jej do picia. Ale to właśnie tutaj kryje się największe zagrożenie. Woda wodociągowa, zanim trafi do naszych domów, jest chemicznie uzdatniana, najczęściej przy użyciu chloru lub jego związków.
Chlor w wodzie, nawet w niewielkich ilościach, które są bezpieczne dla człowieka, może być szkodliwy dla roślin. Działa on drażniąco na delikatne systemy korzeniowe, zwłaszcza wrażliwych roślin doniczkowych. W efekcie pojawiają się objawy, które często błędnie interpretujemy jako niedobór składników pokarmowych, przesuszenie albo chorobę.
Jak chlor wpływa na rośliny?
Chlor ma właściwości dezynfekujące – niszczy bakterie, ale nie rozróżnia tych dobrych od złych. To oznacza, że podlewając kwiaty wodą z kranu, możesz uszkadzać mikroflorę w glebie, a co za tym idzie – ograniczać dostęp roślin do składników odżywczych.
W konsekwencji podlewanie roślin wodą z dodatkiem chloru sprawia, że:
- liście zaczynają żółknąć i brązowieć,
- pąki i kwiaty opadają,
- zahamowany zostaje wzrost,
- i następuje ogólne osłabienie rośliny.
Jak rozpoznać problem i go wyeliminować?
Zanim podejmiesz kolejne kroki w ratowaniu roślin, zatrzymaj się na chwilę i zastanów, jaką wodą je podlewasz. Jeśli to woda prosto z kranu, spróbuj ją przez kilka dni odstawić i zobacz, czy zauważysz poprawę.
Najprostszy sposób na ograniczenie wpływu chloru? Odstawianie wody na minimum 24 godziny. Wystarczy nalać ją do otwartego naczynia i zostawić w temperaturze pokojowej – chlor ulotni się samoistnie. Alternatywnie można użyć filtra węglowego lub sięgnąć po wodę przegotowaną i ostudzoną.
Warto też pamiętać, że deszczówka lub woda ze studni (o ile nie jest zanieczyszczona) będzie znacznie lepszym wyborem – pozbawiona chemikaliów, bogata w naturalne mikroelementy.
Czy każda roślina jest równie wrażliwa?
Niektóre gatunki są wyjątkowo odporne – np. sansewieria, zielistka czy zamiokulkas mogą tolerować mniej idealne warunki. Ale inne, zwłaszcza storczyki, fiołki afrykańskie, paprocie czy palmy, bardzo źle reagują na obecność chloru. Ich korzenie są delikatne, a przemarznięta lub chemiczna woda potrafi wyrządzić szkody niewidoczne gołym okiem.
Dlatego jeśli masz w domu kolekcję roślin tropikalnych, zwrócenie uwagi na jakość wody może być kluczowe dla ich przetrwania i bujnego wzrostu.
Zdjęcie tytułowe: laniko / AdobeStock