Historia ogrodu rozpoczęła się w 1955 r. Wtedy przyszli teściowie Marzeny przeprowadzili się do domu na pustej działce. Jesienią zasadzili na niej brzozy, dąb i klon jesionolistny, a potem kilka drzew owocowych. Od furtki do domu poprowadzili chodnik z płyt betonowych, a wzdłuż niego urządzili rabaty z bukszpanami, kosaćcami, liliowcami i barwinkami. Dla pary naukowców, zajmujących się wyższą matematyką, zieleni było w sam raz – cieszyli się, że nie wymaga opieki (w lecie wyjeżdżali na letnisko na Mazurach, więc nie mieli czasu na zajmowanie się działką w mieście).
Dla Marzeny ogród ozdobny liczył się bardziej, bo ma tzw. zielone palce i wcześniej uprawiała rośliny przy rodzinnym domu. Tworzenie nastrojowych zaułków rozpoczęła w 1984 r., kiedy sprowadziła się tu zaraz po ślubie. Zmiany wprowadzała dyplomatycznie i powoli, zawsze z akceptacją głównych właścicieli. To nie była gwałtowna rewolucja z dnia na dzień również z innego powodu.
Wykorzystując materiały z odzysku
Mieszkając na osiedlu z licznymi domami jednorodzinnymi, Marzena tęskniła za zielenią zasłaniającą wnętrze działki od sąsiadów. W dosadzanej szacie roślinnej starała się stworzyć różne miejsca ozdobne i wypoczynkowe oraz wprowadzić elementy małej architektury ogrodowej. Jednak musiały one powstawać własnym nakładem pracy i tanimi środkami, ponieważ rodzina zamierzała rozbudować dom i głównie na ten cel przeznaczyła oszczędności.
"Powiedziałam wszystkim, że szukam materiałów z odzysku, które mogłabym wykorzystać podczas urządzania ogrodu – opowiada Marzena. – Oczywiście nadmieniłam, że wolę je zdobyć za darmo lub za niewielką opłatą. Nieustannie jestem wyczulona na przedmioty i rośliny, których ktoś chce się pozbyć, a ja mogę nimi ozdobić przestrzeń przy domu. Daję im drugie życie, a okazje trafiają się co i rusz.
Jeden z kieleckich kamieniołomów oddawał za darmo odpady skalne, więc ojciec przywiózł trochę odłamków na przyczepce, a ja samodzielnie ułożyłam z nich posadzkę w altanie. Przy skrzyniach warzywnych potrzebowałam suchych ścieżek, więc zrobiłam je z dachówek, które pozostały po rozbudowie domu. Wykonałam z nich również ramy wokół podniesionych grządek pod warzywa.
• Warzywnik to ważny element ogrodu. Powstał jako ostatni, lecz Marzena poświęca mu najwięcej czasu, rozpoczynając wysiew pomidorów już w lutym. Sadzonki uprawia najpierw na werandzie, dopiero od maja pod chmurką. • Nad chodnikiem z płyt betonowych, obwiedzionym żywopłotem z ponad sześćdziesięcioletnich strzyżonych bukszpanów, piętrzą się kłosy miskantów. |
Ceramika świetnie pasuje do zieleni i zabudowań, jest trwalsza od drewna, nie potrzebuje konserwacji. Podobnie zachowuje się metal i beton. Z gospodarstwa babci przywiozłam blaszane kanki na mleko, garnki żelaźniaki. Doskonale wpisały się w zieleń. Nie lubię kostki brukowej i chciałam zerwać istniejący chodnik, bo ma zbyt prosty kształt. Po namyśle zostawiłam go, bo jest po prostu funkcjonalny i nie chciałam robić przykrości rodzicom. Rozważałam zmianę jego kształtu na meandrujący, lecz w wejściowej strefie na taki zabieg jest za mało miejsca. Ostatecznie uniknął poprawek, chociaż moja wizja ogrodu od początku była taka, że nie może być w nim równo, ani tak, jak mają inni. W zasadzie tylko warzywnik założyłam w układzie geometrycznym, natomiast rabaty i zaułki wypoczynkowe poprowadziłam nieregularnymi opływowymi liniami, przez co wyglądają mniej formalnie. Szczególnie zależało mi, żeby elementy wodne kojarzyły się z naturą, a nie architekturą stworzoną przez człowieka."
Elementy wodne
Pierwsze powstało oczko wodne. Mąż wiedział, że Marzena o nim marzy, dlatego zrobił jej na imieniny niespodziankę. W nocy w tajemnicy wykopał przy domu niedużą nieckę.
"Ucieszyłam się z prezentu, lecz od razu zaczęłam pogłębić wykop, ponieważ był za płytki do przezimowania ryb. – opowiada właścicielka. – Niestety, na głębokości 90 cm trafiłam na warstwę gruzu i kamieni, więc odpuściłam. Co roku przed zimą po prostu wyławiam z wody ryby – są to głównie karasie – i wpuszczam do akwarium na zimnej werandzie. Wykop wyściełałam starym dywanem i folią. O takiej metodzie zabezpieczenia folii przed uszkodzeniem przez ostre krawędzie gruzu i korzenie drzew przeczytałam w poradniku ogrodniczym. Rzeczywiście to świetna metoda. Do tej pory wymieniałam folię tylko raz, lecz nie z powodu jej przedziurawienia.
• Na brzegu oczka wodnego Marzena posadziła wieloletnie byliny, m.in. bergenie, funkie, żurawki. Woda w zbiorniku jest czysta bez zamkniętego obiegu wody z fontanną, filtrów, lampy UV. Filtrują ją bowiem rośliny, tj. tatarak, sit, osoka aloesowata, a oczyszczają – szczeżuje i mikroorganizmy wodne. • Marzena w mistrzowski sposób grupuje rośliny o różnych fakturach liści i prezentuje je na tle żwiru i kamieni. • Kilka lat temu ktoś zamierzał wyrzucić z domu rozrośnięte kaktusy. Marzena przygarnęła je i stworzyła suchą rabatę. Przed zimą zawija donice z kolczastymi roślinami w szmatę i ostrożnie przenosi je na werandę, w maju wkłada w zagłębienia na rabacie i obsypuje kamykami. |
Po dziesięciu latach chciałam trochę powiększyć oczko, więc potrzebna była większa płachta. Zamaskowałam ją kamieniami i roślinami. W niecce o nieregularnym kształcie mieszczą się… 92 wiadra wody. Wiem to dokładnie, ponieważ przez wiele lat w długi majowy weekend ręcznie wymieniałam wodę, dopiero niedawno, po urazie kręgosłupa, dostałam od znajomych pompę. Coroczny rytuał polega na wyjęciu kamieni i roślin, umyciu folii – przy czym zawsze staram się zostawić jak najwięcej organizmów wodnych, ponieważ zapewniają wodzie czystość. Potem od nowa układam kamienie i rośliny, wpuszczam wodę i ryby. Praca trwa zazwyczaj cały dzień, ale traktuję ją jako otwarcie sezonu letniego. Później kupuję osoki aloesowate, pistie rozetkowe, kotewkę orzech wodny, hiacynty wodne, bo te rośliny znakomicie filtrują wodę. Dbam, żeby w akwenie zawsze mieszkały szczeżuje, bo też go dobrze oczyszczają. Glony, jeśli się pojawiają, wyciągam ręcznie. Oczko traktuję jak miniaturę mazurskiego jeziora, dlatego zrobiłam przy nim pomost na leżak. Wykorzystałam bruk drewniany osadzony w gotowej macie, dwie maty kupiłam w hipermarkecie budowlanym. Lubię zacząć dzień od wypicia na nim kawy. Natomiast po południu teść rozwiązuje tu krzyżówki."
Kolejny element wodny Marzena stworzyła po wycieczce na wystawę Chelsea Flower Show. Spodobało się jej naturalistyczne poidełko dla ptaków, w postaci zagłębienia w ziemi, wyściełanego folią. Stwierdziła, że taki prosty element wodny ozdobi trudną do urządzenia, zacienioną część działki. Folię zamaskowała kamieniami, w zaułku posadziła funkie, bergenie, paprocie. Choć woda z zagłębieniu pojawia się okresowo, po opadach deszczu, rzeczywiście zwabia ptaki i owady. Podczas suszy właścicielka sama nalewa do niego wody.
Zupełnie inny charakter ma źródełko usytuowane przy altanie. W jego przypadku chodzi o słuchanie dźwięku wody.
• Marzena nie lubi żółtego koloru, dlatego sadzi rośliny z kwiatami w zimnej palecie braw. Na Rabacie Impresjonistycznej kwitną na biało, różowo, fioletowo, niebiesko. Tu również rosną trawy ozdobne. • Naturalistyczne poidełko dla ptaków, w postaci zagłębienia w ziemi, Marzena jest wyściełane folią. Zamaskowała ją kamieniami i żwirem, posadziła funkie, bergenie, paprocie. Zdobi ono trudną do urządzenia, zacienioną część działki. |
Pomysłowo, niesztampowo
Marzena wraz z mężem w ozdobny sposób zapletli gałęzie młodego klonu jesionolistnego, rosnącego przy granicy posesji, co dało dwie korzyści. Po pierwsze zmniejszyło koronę drzewa. Po drugie – splecione gałęzie utworzyły w niej kosze i platformy, które córki nazwały Balkonik, Syrenie Włosy, Jelenie Rogi. Zabawy na drzewie z dziecięcych lat wspominają do dziś.
Właścicielka bardzo lubi trawy ozdobne i np. z najwyższych miskantów chińskich stworzyła intymny zakątek do wypoczynku, w którym zawiesiła hamak. Nawet w tak małym ogrodzie, wsłuchując się w szelest traw, można poczuć się jak nad mazurskim jeziorem.
Obecnie zamierza zlikwidować… trawnik, bo nie zawsze wygląda dobrze. Uważa, że trawnik to najdroższa i najbardziej czasochłonna rabata w ogrodzie. Potrzebuje bowiem ciągle uwagi i pielęgnacji – wertykulacji, areacji, nawożenia, grabienia, a przede wszystkim cotygodniowego koszenia i podlewania.
• Altanę właścicielka otoczyła Białą Rabatą, a w gęstwinie wysokich ozdobnych traw zawiesiła hamak. Małe źródełko wodne, zamontowane w donicy, słychać zarówno w altanie, jak i w hamaku. • Przy budynku nie ma klasycznego tarasu, więc zaplanowała altanę nieopodal głównego wejścia. Samodzielnie ułożyła posadzkę z odpadowego kamienia. Latem w zewnętrznym pokoju rodzina przebywa aż do wieczora, często urządza w nim sobie kino. • Kiedy klon jesionolistny był młodszy, właściciele zapletli jego gałęzie, co zmniejszyło koronę drzewa i utworzyło w niej dekoracyjne kosze i platformy. Córki nazwały je Balkonik, Syrenie Włosy, Jelenie Rogi (dziś już nie są widoczne z powodu cięcia korony). |
Wrażenia z użytkowania ogrodu
- Marzena: "Rośliny na rabatach łączę ze sobą, zwracając uwagę na ich kształt i fakturę liści. Celowo sadzę je gęsto, bo wtedy pojawia się mniej chwastów. Najbardziej jestem zadowolona z traw ozdobnych i bukszpanów oraz nastroju w ogrodzie. Kiedy przekraczam granicę działki, czuję że wchodzę do swojego świata. Taki miałam plan. W ogrodzie pracuję codziennie, choćby przez chwilę, bo to mnie cudownie relaksuje. Byliny wymagają ogławiania przekwitniętych kwiatów – robię to często, bo bardzo nie lubię widoku umierających, a ponadto szybko atakują je choroby grzybowe. Nawożę je naturalnym nawozem gołębim, chronię od szkodników ekologicznymi sposobami. Regularnie strzygę bukszpany. Ogólnie trzymam rośliny w ryzach. Lubię podlewanie ręczne, z węża, bo wtedy przyglądam się rabatom, planuję zmiany, wypoczywam. Do przechowywania niektórych roślin przez zimę, przydaje się zimna weranda. Początkującym ogrodnikom radzę nie bać się sadzenia i zmian, ogród sam podpowie, co należy w nim zrobić. Większość roślin adaptuje się do warunków. Sama nie zawsze trzymam się ogrodniczych zasad. Skarbnicą pomysłów na aranżację zieleni i wykorzystywanie materiałów z odzysku do tworzenia małej architektury ogrodowej obecnie są dla mnie głównie angielskie książki i poradniki, jak również wycieczki na wystawy ogrodnicze w Chelsea i do brytyjskich ogrodów.
- Na małych działkach odradzam sadzenie dużych drzew, takich jak klon jesionolistny. Kiedy klon był młody, ograniczałam wzrost korony poprzez zaplatanie gałęzi. Obecnie tnie ją wyspecjalizowana ekipa z podnośnikiem. Czterem ludziom zajmuje to 6 godzin i usługa nie jest tania. Drzewo zrzuca co roku ogrom liści, więc mam dużo sprzątania.
- Wielu ogrodników zazdrości mi gliniastego gruntu. Do jego rozluźnienia używam piasku oraz kompostu, który produkuję z ogrodowych resztek. To pozwala zaoszczędzić na dokupowaniu ziemi w workach. Odczyn ziemi jest kwaśny i nie staram się tego zmienić, dobieram za to odpowiednie rośliny."
Koszt założenia i pielęgnacji ogroduOgród powstał prawie bez kosztów. Właścicielka pielęgnuje go samodzielnie. Rozmnaża rośliny. Stosuje ekologiczne nawozy i środki ochrony z pokrzywy, żywokostu, skrzypu oraz nawóz gołębi. Kompletuje niezbędne narzędzia i przedmioty do ogrodu w ramach corocznych prezentów od rodziny i znajomych. Kupuje tylko preparaty chemiczne do zwalczania ślimaków oraz torf w workach (za 100 zł). Dokupione akcesoria i rośliny rocznie kosztują najwyżej 500 zł. |
Źródło: magazyn Budujemy Dom |