Z biegiem lat, za sprawą odpowiedniego doboru roślin i przygotowania podłoża, sytuacja się zmieniała. Właściciele mogli sukcesywnie ograniczać prace pielęgnacyjne i skrupulatnie z tego faktu skorzystali. Jakiś czas temu zmienili nawet trochę "ogrodową" filozofię.
Dom na skarpie
Właściciele odziedziczyli posesję po ciotce. Ekscentryczna starsza pani przez lata nikomu nie pozwalała zajmować się sadem, choć sama nie potrafiła tego robić. Kiedy więc nastali nowi gospodarze, nadawał się tylko do wycięcia. Nie warto było ratować także szpalerów liściastego żywopłotu, ponieważ przywrócenie mu pożądanej gęstości trwałoby bardzo długo.
Ze starego drzewostanu można było ocalić tylko dorodny dąb i dwie brzozy. Uradowani Janina i Andrzej wykorzystali drzewa jako główne osie widokowe w przyszłym ogrodzie. Najbardziej cieszą się z rozłożystego dębu, który rośnie samotnie na końcu posesji.
Działkę, położoną niżej w stosunku do ulicy, jak sięgnąć pamięcią zawsze zalewała woda z roztopów i obfitych opadów. Chcąc uniknąć tworzenia się mokradła między drogą a domem, pan Andrzej wyrównał tę część działki do poziomu ulicy, dowożąc ziemię ciężarówkami. W wyniku tego część posesji, na której stanął nowy dom, została wypiętrzona nad częścią przeznaczoną na ogród. Płaska dotąd działka od razu zyskała ciekawszą formę.
Różnica w wysokości terenu bardzo odpowiadała architektowi, profesorowi Lechowi Kolińskiemu, który tuż po budowie domu rozpoczynał projektowanie ogrodu. Uważał, że warto jeszcze bardziej wyrzeźbić teren. Wkrótce pogłębiono centralny pas posesji za domem, aby utworzyć szeroką nieckę. Zebraną ziemię spychaczem zepchnięto na boki, formując z niej wały wzdłuż dłuższych boków posesji. W południowym narożniku usypano elipsowaty pagórek, która zamyka ogród na linii wielkiego dębu. Na wysokiej skarpie, gdzie stoi dom, uformowano taras oraz zbudowano schody do ogrodu.
Raz oczko wodne, a raz rozlewisko
Między wzniesieniami założono trawnik. Jednak już po pierwszych opadach w jego najniższym punkcie (w rejonie dębu) zebrała się woda. Z naturą nie należy walczyć, tylko jej pomagać, więc dokładnie w tym miejscu wykopano oczko wodne. Projektant i właściciele starali się je tak wykonać, aby bez szkody dla wyglądu ogrodu, od czasu do czasu stawało się naturalnym rozlewiskiem, gromadzącym nadmiar wody opadowej z całej działki.
Dno i brzegi zagłębienia (3 × 6 × 1,2 m) wyłożyli starą kostką brukową odkupioną z rozbiórki ulicy, nie stosując folii. Na brzegach kostkę umocowali zaprawą cementową, ale dno pozostawili przepuszczalne. W mokrych miesiącach, kiedy woda nie może już wsiąknąć w podłoże, rozlewa się swobodnie poza obręb oczka. Lecz nikomu to nie przeszkadza. W suchych natomiast - utrzymuje się w wytyczonej niecce, a jeśli zachodzi taka potrzeba, jest dolewana z nieużywanej już studni.
Kolory roślin
W ogrodzie widoczne jest malarskie podejście Lecha Kolińskiego do przestrzeni i kolorów. Profesor (sztuk plastycznych, architekt po politechnice i architekt wnętrz po ASP, z zamiłowania malarz) czasami projektuje ogrody jako kontynuację projektu budowlanego lub wnętrzarskiego. I tak stało się w przypadku domu i ogrodu Janiny i Andrzeja.
Cóż może dawać więcej radości od malowania obrazu przestrzennego z drzew i krzewów? – mówi projektant. Jeśli dołożymy do tego wodę oraz świadome ukształtowanie terenu, to okazuje się, że można osiągnąć wszystko i to w zgodzie z naturą.
Przekonał właścicieli, by nie konkretne rośliny tworzyły ogród, ale ich kolory. Namalował nawet obraz, przedstawiający przestrzeń w wybranych zestawieniach kolorystycznych. Różne odcienie zieleni, szarości, żółci i czerwieni nie tworzyły jednak kontrastowych agresywnych połączeń, a odwrotnie - łagodnie przechodziły z jednej do drugiej.
Janina i Andrzej podjęli wizję profesora. Od lat interesują się sztuką oraz kolekcjonują obrazy i posiadając artystyczną wrażliwość, docenili jej subtelność.
Trzon ogrodu wykonał projektant. Nadzorował sadzenie na skarpach pierwszych grup roślin, dając zaczątek kolejnym. Potem tworzenie ogrodu kontynuowali właściciele (ciągle konsultując się z autorem projektu).
Pani Janina, wielbicielka roślin iglastych, wprowadziła dużą ilość zimozielonych drzew i krzewów. Wybrała sosny, jałowce, żywotniki, świerki. Z kolei pan Andrzej ceni rośliny liściaste, dlatego dosadził berberysy, irgi, tawuły.
Zieleń posadzono w dużych jednorodnych grupach, po kilkanaście lub kilkadziesiąt sztuk, co pozwoliło utworzyć barwne plamy. Rośliny rosną blisko siebie również dlatego, aby stworzyć zwarte kobierce niepozwalające rosnąć chwastom. Metoda sprawdziła się znakomicie, a właściciele lubią patrzeć, "jak rośliny się wzajemnie kłócą i przepychają".
Pielęgnacja i utrzymanie roślin
Początkowo dobierając rośliny, nie kierowałam się ich wytrzymałością czy atrakcyjnością dendrologiczną – mówi pani Janina. Nie czułam potrzeby uczenia się ich nazw. Patrząc na obraz profesora, kompletowałam je tylko pod kątem koloru, potrzebnego do wypracowania danego fragmentu ogrodu. Kiedy jednak część roślin wypadła, kupiłam już tylko te odporne, nadające się do polskiego klimatu i na ziemię na naszej działce.
W efekcie staranniejszego doboru rośliny rzadko sprawiają właścicielom kłopot.W ogromnej większości mają niewielkie wymagania siedliskowe i doskonałą zdolność adaptacji, dlatego ograniczają pracę naszym ogrodnikom.
Zaraz po ich posadzeniu, właściciele wyściółkowali wszystkie rabaty ozdobne grubą warstwą kory ogrodniczej i sukcesywnie ją dosypują. Dzięki temu podłoże utrzymuje wilgoć, a chwastom trudniej jest przebić się przez ściółkę. Tak zabezpieczone korzenie roślin nie wymagają częstego podlewania, co daje spore oszczędności w pielęgnacji ogrodu.
Właściciele przestali też uprawiać dużą ilość bylin i kwiatów cebulowych, bo wymagają ogromu prac (dawniej wypełniały luki między małymi sadzonkami). Pozostawili tylko kilka najtrwalszych bylin, akceptujących warunki siedliskowe na działce, na przykład piwonie.
Pozytywną funkcję spełnia lity mur, który otacza cały ogród. Choć właściciele zbudowali go głównie z myślą uzyskania intymności i odgrodzenia się od nieładu na posesjach sąsiadów, skutecznie chroni rośliny przed mroźnymi, wysuszającymi wiatrami. Krzewy azalii i różaneczników nigdy nie były zabezpieczane na zimę chochołami, a mają się znakomicie.
Różnorodne zabiegi sprawiły, że ogród nie wymaga obecnie wielu prac. Warto o nich myśleć podczas zakładania ogrodu, chcąc częściej cieszyć się urokami ogrodu, niż w nim pracować.
Koszt założenia ogroduZałożenie ogrodu kosztowało mniej więcej tyle ile budowa domu w stanie surowym otwartym. Właściciele przyjęli metodę sadzenia małych roślin. Kosztowały od 10 do 50 zł za sztukę. Do obsadzenia wszystkich skarp i oczka wodnego potrzebne było ponad 1000 sadzonek, a z biegiem lat kolejne kilkaset do uzupełniania nasadzeń uszkodzonych przez owady lub choroby grzybowe.Niektóre koszty:
|
Roczne koszty pielęgnacji ogroduPielęgnacja ogrodu kosztuje około 3000 zł i wykonują ją właściciele. Rośliny na skarpach są raz na dwa lata przycinane i formowane. Dwa lub trzy razy w sezonie nawozi się je nawozami krótko działającymi. Z powodu gęstych nasadzeń od czasu do czasu wykonuje się profilaktyczne opryski przeciw owadom i chorobom grzybowym.Roślin nie okrywa się na zimę.
|
Wrażenia z użytkowania ogrodu– Z powodu wysokich kosztów nie założyliśmy systemu automatycznego nawadniania. Rośliny podlewamy przenośnymi zraszaczami i aby sobie to ułatwić, w różnych częściach ogrodu zamontowaliśmy krany (6 sztuk). Na początku, kiedy sadziliśmy małe rośliny, zużywaliśmy nawet 100 m3 wody w sezonie, ale obecnie ogród podlewamy tylko w okresach upałów i suszy. Celowo ograniczaliśmy podlewanie, by rośliny ukorzeniły się głęboko. I uzyskaliśmy zamierzony efekt. Roślinność radzi sobie sama, a my tylko pomagamy jej w okresach suszy. – Ze względów ekonomicznych zawsze kupujemy małe sadzonki. Cieszy nas obserwowanie, jak z „niemowląt” wyrastają dorosłe okazy. Ponadto, staraliśmy się zmniejszyć koszty tworzenia ogrodu z powodu dużej powierzchni. Posadziliśmy tysiąc roślin, a to kosztuje. - Taras przy domu nie jest dostatecznie osłonięty przed słońcem i deszczem. Balkon nad płytą tarasową jest zbyt mały, by spełnił to zadanie. Żałujemy, że w pobliżu nie rośnie drzewo tworzące szeroką kopułę, na przykład wierzba lub lipa. – Duża ilość iglaków daje nam ładne widoki w zimie oraz ogranicza pracę, bo nie gubią liści. – Sprawdza się zdecydowany podział posesji na dwie zasadnicze strefy – oficjalną przy domu i wypoczynkową w niecce. Dom na skarpie jest zabezpieczony przed wodą i mamy z niego piękne widoki. Ogród w niecce jest cichy i intymny. – Oczko wodne z przepuszczalnym dnem na okresowo podmokłym terenie działa jak zbiornik przeciwpowodziowy. Śpimy więc spokojnie. – Polecamy budowę muru jako ogrodzenia. Mamy więcej prywatności, mikroklimat i osłonę przed wiatrami (nie okrywamy roślin na zimę). – Ściółkowanie rabat korą ogrodniczą trwa do dzisiaj, ponieważ ogranicza wzrost chwastów i utrzymuje wilgoć w podłożu. |
2011-05-19
Tekst i zdjęcia: Lilianna Jampolska