|
Myśląc o ogrodach sprzed lat przypomina mi się pełna kwiatów i warzyw działka mojego dziadka, który poza kilkoma workami azofoski nie potrzebował wielu „współczesnych gadżetów”, aby uprawiać swój piękny ogród. Zamiast zaopatrywać się regularnie w kolorowe pudełeczka z chemicznymi opryskami czy nawozami, polegał głównie na starych i sprawdzonych sposobach uprawy roślin, takich jak płodozmian, przygotowanie własnego kompostu, uprawa współrzędna i ręczne zbieranie szkodników.
Dzisiaj ogrodnictwo ekologiczne na dobre weszło mi w krew i chciałabym zainspirować zarówno doświadczonych, jak i początkujących ogrodników, aby odstawili chemię i uwierzyli, że przyroda sama potrafi dać nam piękne kwiaty, warzywa, zioła i owoce. Oto garść moich praktycznych porad, które (mam nadzieję) wykiełkują w waszych ogrodach.
Kontroluj, ale siebie
Zmiany zacznij od siebie! Pierwszym krokiem do sukcesu jest porzucenie chęci kontrolowania i wiecznego dążenia do perfekcji, gdyż jedno i drugie (zarówno w życiu, jak i w ogrodnictwie) jest zupełnie niepotrzebne, a wręcz uciążliwe. Przyroda dawała sobie radę na wiele milionów lat przed pojawieniem się wśród lasów i zwierząt człowieka, a więc próba jej ujarzmienia czasami jest bez sensu i sprawia, że w końcu i tak dajemy za wygraną. Bądźmy realistami jeśli chodzi o nasze ogrody, a ich wygląd, rozmiar i przede wszystkim sposób pielęgnacji dostosujmy do swoich potrzeb i co ważniejsze – możliwości.
Sztuka ogrodnictwa wymaga wielu lat doświadczenia, zrozumienia i wyczucia, jeśli więc jesteście w tym nowi, to wszystko przed wami i pamiętajcie, że nie wolno się bać, bo naprawdę nie ma czego – cały czas trzeba eksperymentować i uczyć się na błędach. A jeśli jesteście już ogrodnikami od lat, to tym bardziej wiecie, że nigdy nie jesteśmy w stanie ostatecznie poznać wszystkich tajników tego cudownego hobby (a w moim przypadku zawodu) bo my, ogrodnicy, nigdy nie przestajemy się uczyć – i to jest właśnie fajne!
Obserwuj
Drugim, bardzo ważnym krokiem dla każdego ogrodnika, który chce pielęgnować swoje ogrody zgodnie z rytmami natury, jest zdobycie umiejętności obserwacji. Przydaje się ona w ogrodzie na każdym kroku, zarówno w warzywniku, jak i przy pielęgnacji rabat kwiatowych. Szybko przekonacie się, że lustracja (przegląd ogrodu) i prewencja (działania zapobiegawcze) to główne sposoby na zdrowe, dorodne i bujne plony. To wcale nie jest trudne!
Przyroda mówi do nas na wiele różnych sposobów – szukajmy ich i poznawajmy. To szybko uzależnia i w mgnieniu oka zaczniecie czuć jeszcze większą potrzebę regularnego wychodzenia do ogrodu, a po krótkim czasie staniecie się jego częścią.
Trzeba stale podglądać naturę, wsłuchiwać się w jej rytmy i próbować zrozumieć jak „działa” gleba, co jedzą ptaki, jakie grzyby porastają ściółkę z kory i co tak naprawdę robią jeże? Kiedy poznamy rytm ogrodu, to zrozumiemy jego potrzeby i z łatwością będziemy mogli im sprostać – ale łagodnie, ze zrozumieniem, bez chemii i niszczenia gleby oraz bez szkodzenia innym mieszkańcom naszych ogrodów – mniejszym i większym zwierzętom, ptakom, owadom i najmniejszym nawet robaczkom. Musimy zaufać naturze i przestać ją kontrolować.
Natomiast, jeśli nagle zauważycie, że wasze rośliny już prawie zostały pożarte przez gąsienice bielinka, to lepiej zebrać szkodniki do wiaderka i spokojnie czekać na regenerację liści i pędów podjedzonej rośliny, niż w panice szukać ostatniej deski ratunku i sięgnąć po niepotrzebną, wyniszczająca chemię ogrodową.
Żywa gleba – to od niej wszystko się zaczyna
Rezygnując z nadmiernej kontroli swojego ogrodu i posiadając umiejętność obserwacji wszystkiego co w nim żyje jesteście już gotowi do przejścia na nieinwazyjne, świadome metody uprawy roślin. I tutaj poznajcie jedyną, najważniejszą osobistość – glebę – bez niej nic w waszym ogrodzie nie urośnie, bo od niej wszystko się zaczyna!
Trzeba o nią szczególnie dbać i inwestować w nią swój czas oraz energię. Oznacza to przede wszystkim dostarczanie zamieszkującym ją mikroorganizmom materii organicznej w formie kompostu ogrodowego, przekompostowanego obornika, kory lub zrębków. Taką próchnicę rozsypujemy na powierzchni gleby jesienią lub wiosną i pozostawiamy bez przekopania, gdyż małe żyjątka zamieszkujące ziemię szybko wciągną cenną materię do jej wnętrza, wykonując robotę mieszania za nas.
To właśnie dzięki współpracy pomiędzy zamieszkującymi glebę mikroorganizmami (takimi jak bakterie, grzyby, pierwotniaki, nicienie i dżdżownice) nasze rośliny mają dostęp do najcenniejszych, bo naturalnych, składników pokarmowych, a my nie musimy się w ogóle martwić o dodatkowe nawożenie i co gorsza, sięgać po szkodliwe dla środowiska skoncentrowane nawozy sztuczne.
Materia organiczna jest też w stanie poprawić strukturę nawet najsłabszej ziemi. Nawet jeśli zaczynacie w swoim ogrodzie uprawy w ciężkiej glinie czy ubogim piasku, regularne dodawanie kompostu po kilku latach poprawi jej warunki wodno- -powietrzne, co wspaniale wpłynie na wzrost roślinności i oczywiście na wygląd ogrodu.
Od kopania bolą plecy
Kopanie jest męczące – to fakt, ale co ważniejsze, przekopywanie gleby w ogrodzie jest wręcz niewskazane. Powoduje jej nadmierne przesuszanie (a więc zupełnie niepotrzebnie wylewane przez nas hektolitry wody parują do atmosfery), stymuluje wzrost chwastów z nasion wyrzucanych na powierzchnię gleby i bardzo niszczy jej budowę poprzez wieczne zakłócanie pracy mikroorganizmów oraz mechaniczne przerzucanie jej cząstek.
Staram się tylko regularnie (aby zamknąć jeszcze w podłożu ciepło z lata) ściółkować glebę jesienią grubą warstwą własnego kompostu, kompostu kupowanego z lokalnych zakładów utylizacji śmieci lub dobrze przekompostowanymi zrębkami wierzbowymi czy krowim obornikiem. Szpadel używam tylko przy tworzeniu nowych rabat lub przy renowacji krawędzi trawnika.
Kompost lekarstwem na wszystko
Czasami trudno uwierzyć w najprostsze rozwiązanie. I tak właśnie jest w przypadku dobrze przerobionego kompostu, który w ogrodzie potrafi wpłynąć pozytywnie na tak wiele rzeczy, a tak wielu ogrodników wątpi w jego skuteczność. Gdy wzbogacamy nim glebę, przyczyniamy się do wzrostu zdrowych, silnych i odpornych roślin, które będą w stanie wytrzymać o wiele więcej stresu spowodowanego przez pogodę, choroby lub szkodniki niż ogrody uprawiane w sposób sztuczny.
Ja tylko zapewniam im wodę podczas sezonu wzrostu – ale też w minimalnych ilościach, ponieważ gruba ściółka pięknie hamuje parowanie wody z ziemi i zatrzymuje w niej optymalne ilości wilgoci. Jeśli nie macie wystarczającej ilości własnego kompostu, aby wyściółkować cały ogród, to śmiało korzystajcie z możliwości zakupu kompostu w lokalnych zakładach utylizacji śmieci, gdyż jest to tani i dobry materiał. Natomiast swój kompost rozsypujcie po zagonach cieniutką warstwą, która i tak jest w stanie zaszczepić w glebie miliony pożytecznych mikroorganizmów.
Przepisy na gnojówki
Świętą prawdą jest powiedzenie „karmimy glebę, a nie rośliny”, a więc jak wspomniałam wcześniej, koncentrujcie się na wzbogacaniu podłoża materią organiczną. Ale jeśli dodatkowo chcecie dokarmić szczególnie żarłoczne rośliny podczas ich wzrostu (np. pomidory, bakłażany czy papryki albo róże i dalie), to stosujcie łatwe w wykonaniu gnojówki. Ich przygotowanie jest bardzo łatwe.
W pierwszej połowie lata (gdy rośliny rozwijają swoje części zielone) wykonuję gnojówkę z pokrzywy, która jest najlepszym naturalnym źródłem azotu. W momencie, gdy na roślinach pojawiają się pierwsze kwiaty, azot zastępuję naturalnym potasem, robiąc gnojówkę z żywokostu.
Jeśli nie macie dostępu do pokrzywy lub żywokostu, to możecie wykonać wartościową gnojówkę ze świeżego obornika, w którym główne składniki pokarmowe: azot, fosfor i potas, są w dobrze zbilansowanych proporcjach, aby wspomóc odpowiedni wzrost roślin od wiosny do wczesnej jesieni.
„Gorący kompost” jest najlepszy…
Aby kompost był naprawdę wartościowy, trzeba zadbać o to, by pryzma nagrzała się przynajmniej jeden raz do temperatury około 65˚C. Najlepiej wszystkie materiały zbierać przez kilka miesięcy, po to, by wrzucić je na pryzmę jednocześnie, a nie dorzucać do niego w nieskończoność z nadzieją na cud.
Aby proces rozkładu przebiegał sprawnie, składniki muszą być dobrze rozdrobnione i wymieszane (np. za pomocą szpadla, rębaka lub kosiarki), następnie ułożone w 30 cm warstwach. Pryzma musi być raz na jakiś czas podlewana i w miarę możliwości zasilana świeżymi liśćmi pokrzywy lub żywokostu – są to świetne aktywatory kompostu, tak samo jak bogate w azot ścinki trawy oraz mocz i odchody zwierzęce.
Tak ułożoną i podlaną pryzmę warto przykryć szczelnie plandeką, aby wilgoć nie uciekała do atmosfery, ani nie wzrastała podczas mokrej pogody. Za parę tygodni pryzma z pewnością nagrzeje się (możecie to sprawdzić specjalnym termometrem do kompostu), a po ochłodzeniu warto ją raz jeszcze przerzucić, co spowoduje kolejny wzrost temperatury.
„Gorący kompost” według tego przepisu będzie gotowy do użytku w ogrodzie już po kilku miesiącach i nie będzie w nim nasion czy kłączy chwastów, ani żadnych szkodliwych chorób lub pasożytów – niemniej jednak zachowa on miliony pożytecznych mikroorganizmów, które po dodaniu do gleby będą dbać o wasz piękny ogród w sposób całkowicie naturalny.
POSŁUCHAJ podcastu o ogrodach: naturalnych, ekologicznych, pożytecznych, wiejskich, miejskich i… angielskich na: naturalnie-o-ogrodach.simplecast.com Podcast „Naturalnie o ogrodach” prowadzą Katarzyna Bellingham – ogrodniczka z pasji i wykształcenia, która od wielu lat pielęgnuje i projektuje ogrody, autorka popularnego bloga ogrodniczego, właścicielka otwartego dla gości ogrodu w sercu Kaszubskiego Parku Krajobrazowego, oraz Jacek Naliwajek – pasjonat ogrodnictwa, dziennikarz radiowy z ponad 25-letnim doświadczeniem, właściciel wiejskiego ogrodu podmiejskiego, przechodzącego nieustanną metamorfozę; zwolennik ściółkowania, kompostowania i przyjaznej pszczołom zieleni miejskiej. |
Tekst i zdjęcia: Katarzyna Bellingham
Artykuł pochodzi z magazynu |