Jesienią Teresa już nie może doczekać się wiosny i planowania kompozycji na rabatach i w donicach. Zmienia je dwa razy w sezonie wegetacyjnym, wiosną oraz pod koniec lata. W pierwszym rzucie kupuje zazwyczaj sadzonki petunii, pelargonii, begonii i wielu innych jednorocznych kwiatów doniczkowych. Natomiast pod koniec lata część z nich zastępuje jeszcze bardziej kolorowymi dekoracjami z wrzosów, złocieni i astrów. Ogródek o powierzchni 200 m2 co roku wygląda inaczej. Na dodatek w 2018 r. przeszedł profesjonalną modernizację, a nowa aranżacja przestrzeni jest nowocześniejsza, nić wcześniej.
Pierwsze 20 lat
Kiedy w 1998 r. właściciele rozpoczynali tworzenie ogrodu, przede wszystkim posadzili zimozielony żywopłot. Nie mogli tego zrobić w istniejącym podłożu, ze względu na znajdujący się niżej garaż i zbyt cienką warstwę ziemi, dlatego najpierw przygotowali długie podniesione rabaty o opływowych kształtach. W głównej części, w narożniku, usypali z ziemi nieduży pagórek na skalniak (od strony ulicy podparli go murkiem oporowym z betonowych pustaków).
"Zakładanie ogrodu nie było łatwe, ponieważ musieliśmy uwzględniać odgórne nakazy zarządu osiedla oraz udostępniać prywatną przestrzeń wypoczynkową do okresowych kontroli – opowiada Teresa. – Jednak brak całkowitej swobody nas nie zniechęcił, rozumieliśmy pewne obostrzenia. Od początku trzymamy reżim w sadzeniu roślin. Zastaliśmy cienką warstwę piaszczystej ziemi, miała grubość około 30 cm, dosypaliśmy trochę żyźniejszej – w sam raz tyle, żeby krzewy mogły się ukorzenić i aby uniknąć przemarzania bryły korzeniowej. Na niektóre przygotowaliśmy skrzynie z drewna. Rabaty pociągnęliśmy na obrzeżach działki, przed nimi założyliśmy trawnik.
W kolejnych latach zbudowaliśmy stacjonarny grill, a przy południowo-wschodniej ścianie zrobiliśmy taras. Nawierzchnię o wymiarach 2,5 × 4 m utwardziliśmy płytami z betonu. Postawiliśmy na niej meble ogrodowe i nieduży parasol, spędzaliśmy tu dużo wolnego czasu. Kiedy kropił deszcz, przytulaliśmy się do parasola, chcąc uniknąć powrotu do domu. Parasol nie podobał mi się, nie chronił dobrze przed słońcem i opadami, więc marzyłam o markizie. Założyliśmy ją 10 lat temu. Natychmiast podniósł się komfort wypoczynku na tarasie, jeszcze częściej chciało się nam spędzać czas w ogródku. Ale myli się ten, który myśli, że oddawałam się wtedy błogiemu niecnierobieniu. Nie w takim ogrodzie! Do dziś nie mam czasu na poleżenie z książką na leżaku – gdy widzę przekwitnięte kwiatostany, zrywam się do roboty. Od wiosny do zimy wciąż coś obskubuję. Kwitnące rośliny wymagają ciągłej opieki, czyli podlewania, nawożenia, ogławiania. Na nic zdają się tłumaczenia samej sobie, żeby ograniczyć ich ilość. Co roku jest ich nawet więcej, bo w sklepach ogrodniczych pojawiają się wciąż nowe i coraz piękniejsze. Nie mogę się powstrzymać przed ich kupnem!"
"Mało tego, z podróży przywozimy rośliny, które tam się nam spodobały, często płacąc za nadbagaż i błaznując przed celnikami, żeby pozwolili nam je przewieźć – mówi Maciej. – Zdarzyło się nam nawet dokupić walizkę na lotnisku. Choć okazy zazwyczaj docierają do domu bez szwanku, nie wszystkie przetrwały polskie zimy. Ale ważne jest, że próbujemy je uprawiać. Od lat nowych roślin wciąż przybywało i w 2018 r. zgodnie stwierdziliśmy, że w ogrodzie zapanował kolorystyczny miszmasz, zimne odcienie kwiatów mieszają się z ciepłymi – niestety, to co pasuje kwietnej łące, nie dodaje stylu przydomowej przestrzeni w mieście. Poza tym już przestało się nam podobać ciężkie drewniane umeblowanie tarasu oraz donice-skrzynie pomalowane na brązowy kolor, jak meble. Drewno na donicach zaczynało próchnieć. Cała przestrzeń wyglądała staromodnie i ewidentnie potrzebowała ratunku. Po dwudziestu latach od posadzenia pierwszych roślin poprosiliśmy o pomoc architektkę krajobrazu."
• Głównym punktem ogrodu jest taras, wykończony betonowymi płytami i zacieniany markizą (obsługiwaną elektrycznie). Na ścianie autorka rewitalizacji zaprojektowała oryginalny kwietnik z metaloplastyki w formie rosochatego drzewa, który spektakularnie dekoruje strefę wypoczynkową. Namówiła właścicieli na kupno nowych mebli – wybrali praktyczne wyroby z technorattanu imitującego wiklinę. • Przy renowacji do ogrodu trafiły klony japońskie, którymi Teresa i Maciej zachwycili się podczas podróży nad jezioro Como. Dodają one lekkości i zwiewności zakątkowi z kamiennymi źródełkami (rośliny ładnie kontrastują z nowymi jasnymi panelami ogrodzeniowymi). Całości dopełniają przemalowane na szaro bordery. • Posąg dziewczyny potrzebny był właścicielce do oryginalnego wyeksponowania balkonowych kwiatów. Wyszukała go w Internecie i przeobraziła w baletnicę w kwietnym kostiumie. Spódniczkę tworzy biała bakopa, a wzniesiony bukiet – petunie. • Teresa lubi otaczać się roślinami przez cały rok i marzyła o ogrodzie zimowym. Powstał cztery lata temu z elementów aluminiowych i „ciepłego” szkła. W posadzce poprowadzono wodne ogrzewanie podłogowe (zostało połączone z domową instalacją grzewczą). Zapewniono również wentylację. Rolety chronią od słońca. |
Nowocześniejsze oblicze
W 2018 r. małżonkom marzyły się już tylko kwiaty w zimnych odcieniach (od bieli, przez róż, do fioletu) oraz meble w jasnej stonowanej kolorystyce. Taki sam kolor miały mieć nowe donice-skrzynie.
"Zaproponowałam jasnoszary kolor elementów małej architektury – opowiada architektka krajobrazu. – Jest neutralny i wygląda nowocześnie. Najtrudniejszą pracą była wymiana istniejących całorocznych skrzyń, bo nie można było ruszyć rozrośniętych roślin. Moja ekipa zdjęła drewniane ścianki, zostawiając zmurszałe dna. Nowe wykonała z zaimpregnowanego drewna świerkowego, zabezpieczyła je od środka i wyłożyła folią ogrodniczą. Na zewnątrz pomalowała drewno impregnatem w szarym kolorze i na końcu białym, przecieranym. Burty nie są ocieplone styropianem, dlatego przed zimą pan Maciej kupuje słomiane maty i przykrywa je wraz z roślinami. Metoda sprawdza się od lat.
Zaproponowałam właścicielom doprowadzenie do donic linii kroplujących i objęcie całego ogródka automatycznym systemem podlewania. Bardzo się z tego ucieszyli, bo mieli już dość ręcznego podlewania. Inne prace polegały na wykonaniu z identycznego drewna osłony na centralę zewnętrzną klimatyzacji, pozbyciu się stacjonarnego grilla – zajmował za dużo miejsca. "Wydłubałam" z gęstych zarośli źródełka w kamieniach. Przeniosłam je bliżej tarasu, bo ciurkanie wody uspokaja i relaksuje.
Ogródek wymagał ciekawego i łagodnego podświetlenia. Wcześniej używane lampy solarne, np. w kształcie półkul, szybko się psuły i nie eksponowały najładniejszych zakątków. Zastosowałam ciąg reflektorków LED, które ustawiłam na obrzeżach rabat i skierowałam na rośliny. Podświetlona przestrzeń wydaje się teraz większa i nastrojowa.
Wymieniłam drewniane przęsła w ogrodzeniu, wybrałam elementy z ażurowym zwieńczeniem. Na ich tle szczególnie dobrze wyglądają wiotkie gałązki klonów japońskich, które posadziłam w skrzyniach nieopodal tarasu. O te drzewa poprosili właściciele – spodobały się im podczas podróży do Włoch, zrobili pokazowe zdjęcie.
Oczywiście, zajęłam się przystrzyżeniem i uporządkowaniem istniejących roślin. Pogrupowałam na przykład hortensje – ciekawostką jest to, że Pani Teresa od lat sadziła przekwitłe okazy, którymi wcześniej dekorowała pomieszczenia i oranżerię, bo żal było je wyrzucić.
Doradziłam właścicielom wymianę mebli na lżejsze, wykonane z nowoczesnych materiałów typu technorattan. Całości dopełnia oryginalny kwietnik na ścianie."
Kwietnik-drzewo
Teresa przez lata wieszała donice z petuniami lub pelargoniami na hakach, wbitych w dużą ścianę nad strefą tarasową. Autorce modernizacji ogrodu nie podobała się taka metoda ekspozycji. Do zawieszania, zamiast haków, zaprojektowała rosochate drzewo. Kwietnik, spektakularnie dekorujący główną przestrzeń wypoczynkową, zamówiła w warsztacie zajmującym się metaloplastyką. W nim stal została artystycznie uformowana, następnie przykryta kilkoma warstwami lakieru.
• Za oranżerią znajduje się rzadziej używana część z trawnikiem i "zielonymi" skrzyniami. Wcześniej drewniane pojemniki miały brązowy staromodny kolor. Teraz jasnoszare wyglądają nowocześniej. Właścicielka wypełnia je roślinami wieloletnimi i jednorocznymi. • Autorka renowacji ogrodu zgrupowała hortensje, które podziękowały jej za to burzą kwiatów. Połączenie "suczka i trawnik" zazwyczaj skutkuje uszkodzeniem trawy i ciemnymi plamami. Maciej testuje środek w spreju, który ma zneutralizować psi mocz i ochronić murawę. • W rabacie, okalającej trawnik, znajduje się przejście pod ukwieconą pergolą do domku ogrodnika. Bujnie ukwiecony ogród znajduje się na miejskim osiedlu, wśród bloków. |
Wrażenia z użytkowania ogrodu
- Przez 20 lat podlewaliśmy ogródek wodą z węża, w upały nawet dwa razy dziennie. Dopiero w 2018 r. architektka krajobrazu zamontowała układ automatycznego podlewania z czujnikiem deszczu. Linie kroplujące poprowadziła na rabaty oraz do drewnianych donic, a zraszacze wynurzalne umieściła na trawniku. Wystarczają dwie sekcje. Odkąd korzystamy z automatycznego systemu, zużywamy mniej wody. Głównie dlatego warto je założyć. Kolejny powód to znaczące ograniczenie obsługi ogrodu. Do podlewania roślin w małych i wiszących donicach nadal używamy konewki lub węża. Podczas fali upałów z węża dodatkowo podlewamy ziemię w skrzyniach, bo przy wysokiej temperaturze szybciej wysycha, niż na rabatach. – Parasol nie był wygodny, zacieniał małą powierzchnię tarasu, przewracał się przy silniejszym wietrze. Markiza jest lepsza. Najpierw profesjonalna firma zamontowała konstrukcję obsługiwaną ręcznie, korbą. Zamówiliśmy zaimpregnowaną tkaninę w jasnym kolorze, ale była niepraktyczna. Brudziła się, nie chroniła od gorąca. Po kilku latach zastąpiliśmy ją ciemnozielonym materiałem, który daje w strefie wypoczynku głęboki cień i chłód. Zmieniliśmy także sposób obsługi, teraz markizę uruchamiamy pilotem, co jest naprawdę komfortowe. – Nowe szwedzkie meble tarasowe są z technorattanu, świetnie imitującego wiklinę. Zostawiamy je na zimę na tarasie, tyle że każdy element starannie okrywamy pokrowcami z wodoodpornej tkaniny, następnie całość osłaniamy wielką plandeką. Odsłaniane po zimie są suche i czyste, bez nalotu.
- Oranżerię dobudowaliśmy w 2015 r. i jesteśmy z niej bardzo zadowoleni. Do jej przetransportowania przez płot potrzebny był dźwig. Operator precyzyjnie ustawił na miejscu aluminiową konstrukcję oraz ciężkie przeszklenia. Ponieważ znajduje się od południa, musieliśmy założyć rolety i regulujemy temperaturę listwami wentylacyjnymi i klimatyzatorem. Z oranżerii korzystamy, kiedy okresowo nieczynny jest ogród.
Koszt założenia i pielęgnacji ogroduOgród ma 21 lat i powierzchnię 200 m2. Pielęgnują go właściciele. Na renowację wydano 65 000 zł, na nowe meble 10 000 zł. Koszty pielęgnacji: nawozy do trawnika i roślin ozdobnych (w tym długo działające) – 1000 zł, środki ochrony roślin 600 zł, nowe rośliny wieloletnie i jednoroczne (dekoracje zmieniane dwa razy w sezonie) oraz ziemia w workach do 8000 zł. |
Źródło: magazyn Budujemy Dom |