Ania i Rafał są energiczni i wysportowani. Zależało im, żeby ich synowie również lubili sport i rozwijali się motorycznie. Od kiedy urodzili się Staś i Franek, w ogrodzie o powierzchni 3000 mkw pojawiały się adekwatne do ich wieku atrakcje, zachęcające do zabaw w ruchu.
Huśtawka, piaskownica, górka do saneczkowania
Zabawa w ogrodzie (fot. Lilianna Jampolska) |
Zaraz po ślubie właściciele zastanawiali się, jak zagospodarować odziedziczony po dziadkach Rafała stary sad. Po konsultacji z architektem krajobrazu, pozostawili kilka starych jabłoni i grusz. Kopuły koron, w kształcie szerokich parasoli, dają im możliwość schronienia się w cieniu, kiedy doskwiera słońce i upał. Jednocześnie ciekawe sylwetki starych drzew dekorują ogród. Rafał otoczył je rozległym trawnikiem ze świeżutką zieloną murawą, o którą starannie dba.
Kiedy na świecie pojawił się pierworodny syn, a potem kolejny, rodzice ustawili na murawie typowy zestaw dla najmłodszych dzieci - piaskownicę oraz huśtawkę, zjeżdżalnię i drabinkę do wspinania się. W tamtym okresie zupełnie przypadkowo powstała też górka do saneczkowania. Zamówiono kilkanaście wywrotek żyznej ziemi z zamiarem rozplantowania jej na nowo tworzonych rabatach z roślinami ozdobnymi. Dowiezioną ziemię zrzucono w jednym miejscu i utworzyła pagórek o wysokości 2,5 m. Przed zimą właściciele nie mieli czasu na rozwiezienie ziemi i nasyp stał się wkrótce miejscem zabaw na śniegu.
Dzieci i rodzice tak polubili przydomowy tor saneczkowy, że postanowili go stosownie uformować i pozostawić. Pagórek, w przeciwieństwie do piaskownicy i zestawu z huśtawką, nadal istnieje. Chłopcy, obecnie starsi o kilka lat, szaleją na nim na rowerach niczym na torze motokrosowym. W zimie górka też się im przydaje.
Ogród z boiskiem (fot. Lilianna Jampolska). |
Domek na drzewie i most linowy
Pagórek od początku pełnił ważną i różnorodną rolę. Kiedy synowie trochę podrośli i zaczęła ich nudzić piaskownica i huśtawka, architekt krajobrazu zbudował nieopodal niego drewniany domek. Umieścił go na pniu starej jabłoni i pomysłowo połączył mostem linowym z pagórkiem. Chłopcy mogli wbiegać na długi trakt wprost z jego szczytu. To nic, że mostek lekko się kołysał! Był bezpieczny nawet dla kilkorga dzieci chodzących po nim równocześnie, bo miał szerokie drewniane trepy oraz barierki uplecione z żeglarskich lin po bokach. Po przeciwległej stronie domek na drzewie miał wejście po tradycyjnej drabinie, ale dla chłopców nieruchomy szlak nie był tak atrakcyjny, jak napowietrzna przeprawa.
Kiedy po kilku latach intensywnego użytkowania drewniany domek stał się mało stabilny, rodzice zdjęli go z drzewa i ustawili na ziemi w cieniu rozłożystej wierzby. Chłopcy używają go teraz znacznie rzadziej, bo ich uwagę skupia park linowy, który skonstruował ojciec.
Domek na drzewie służył dzieciom przez kilka lat (fot. Lilianna Jampolska). |
Mini park linowy znajduje się w kępie zbóż (fot. Lilianna Jampolska). |
Przydomowy park linowy
Bieganie po linowym mostku wyrobiło u Stasia i Franka świetną koordynację ruchu oraz wprawiło w zabawach na wysokości. Rodzice, znając możliwości motoryczne swoich pociech, rok temu zdecydowali się stworzyć im nowe pole do upuszczania energii. Powstała "tyrolka" oraz mini park linowy. Przed ich budową, dla oswojenia się z innym rodzajem ruchu, Rafał rozciągnął między drzewami krótkie liny z węzłami. Chłopcy, przy okazji bujania i wygłupiania się, nauczyli się po nich wspinać. W ten sposób, krok po kroku, dojrzeli do bardziej ekstremalnych zabaw i wysiłku.
Lina, którą Rafał nazwał "tyrolką", ma długość 30 m i jest rozpięta na wysokości kilku metrów między wierzbą i brzozą, rosnącymi na przeciwległych bokach ogrodu. Na niej i na specjalnym zawiesiu zamocowana jest krótka lina z "talerzykiem" ze sklejki, służącym do siedzenia. Można ją wymienić na linę "z uszami", czyli z dwoma pętlami do zjazdu na rękach. Zjazd rozpoczyna się z wysokości 4 m. Żeby jednak to zrobić, trzeba najpierw wejść tak wysoko na wierzbę.
Do wyboru są dwie drabinki: zwykła drewniana i bujająca się linowa, a oprócz nich luźno puszczona pionowa lina bez węzłów. Ten ostatni rodzaj wejścia na drzewo jest najtrudniejszy - wymaga siły i techniki. Wybiera go najczęściej Rafał, który nie stroni od zabaw z synami. Jego wyczyny najbardziej ich mobilizują. Ania również ma za sobą liczne zjazdy na "tyrolce" i zaliczenia parku linowego.
Najpierw wspinaczka, później zjazd po "tyrolce" (fot. Lilianna Jampolska). |
Robimy to wszystko po to, żeby pobyć jak najdłużej z dziećmi - wyjaśnia Anna. W tak zabieganych czasach trudno o wolny czas, więc jeśli już go mamy, chcemy spędzić go razem przyjemnie i pożytecznie. W miejscu, gdzie kończy się zjazd z „tyrolki” znajduje się mini park linowy. Rafał umocował liny w kępie brzóz. Użył różnorodnej wiedzy i porządnie zabezpieczył przed wypadkiem wszystkie linowe konstrukcje. Zastosował specjalne liny, zawiesia, szekle, napinacze ładunków, pasy transportowe i tym podobne akcesoria. Jego pomysły są interesujące zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Na dodatek Rafał nie poprzestaje na dotychczasowych rozwiązaniach. Jest w trakcie ustawiania w ogrodzie trzech grubych i wysokich dębowych bali, na których umocuje drążki do podciągania się.
Już kilka lat temu przesunęliśmy ogrodzenie i za sadem zrobiliśmy trawiaste boisko - mówi Rafał. Mamy gdzie grać w piłkę. Niekiedy urządzamy tam turnieje badmintonowe. Kupiliśmy osprzęt do tej gry – specjalne taśmy wydzielające boisko, siatkę, rakietki. W tej strefie ogrodu umieściłem również… wędzarnię. W końcu po intensywnym ruchu na powietrzu bardzo chce się jeść!
Altana ogrodowa, kaskada, wędzarnia
Wędzarnia użytkowana jest od dawna, tyle że wcześniej znajdowała się poza obrębem ogrodu, na polu będącym własnością Ani i Rafała. Wędzi się w niej na zimno lub na gorąco ryby i mięso. I to nie tylko na święta. Rodzina i znajomi wolą je od dań z grilla, które sporządza się niekiedy przy dużej altanie. Właściciele przyznają, że konkurencją dla stacjonarnego betonowego grilla jest także zwykłe ognisko. Dla dzieci i przyjezdnych gości pieczenie kiełbasek na otwartym ogniu jest ogromną radością.
Kaskada wodna jest bezpieczna dla dzieci i psa. Płyty łupka kwarcowego ułożono piętrowo, jak rybie łuski. Bez dostępu do zbiornika z wodą i pompą (fot. Lilianna Jampolska). |
Zagospodarowując duży ogród, właściciele od razu zapragnęli stawu kąpielowego. Chcieli go umieścić na końcu ogrodu, jednak od tego zamiaru odstraszyła ich konieczność ciągłego pilnowania dzieci. Mieli świadomość, że chłopięca ciekawość może pokonać ich zakazy oraz każdy ochronny płotek.
Współpracujący z nimi architekt krajobrazu zaproponował zbudowanie kaskady bez lustra wody. Wykorzystał do tego celu zbocze pagórka z torem saneczkowym. Ogromne płaskie kawałki łupka ułożył piętrowo w kształt rybiej łuski. Zbiornik wodny o głębokości 1,2 m ulokował u podnóża kaskady, zasłaniając go kamiennymi płytami. Okazało się, że tak zbudowany element wodny jest całkowicie bezpieczny dla dzieci, które dla ochłody często wspinają się po "łuskach". Z wody korzysta również pies. Jej delikatny, kojący szmer dociera do altany ogrodowej i bujanej leżanki, ustawionej na trawniku. W tym ogrodzie możliwy jest każdy rodzaj wypoczynku.
Widok z tarasu na altanę (fot. Lilianna Jampolska). |
W przestronnym ogrodzie znalazło się miejsce na ognisko (fot. Lilianna Jampolska). |
Jakiej pielęgnacji wymaga ogród i ile to kosztuje?
- Właściciel samodzielnie pielęgnuje trawnik i rośliny ozdobne. Ma profesjonalny "park maszyn" - kosiarki-traktorki, opryskiwacz plecakowy, pilarki i wiele innych narzędzi. Raz w miesiącu rabaty pielone są przez dochodzącą ogrodniczkę za 160 zł.
- Nawozy do trawnika i roślin ozdobnych - 300 zł rocznie.
- Opryski na chwasty na trawniku - 200 zł rocznie.
- Opryski na komary i drzewa owoce - 800 zł rocznie.
Koszty założenia i pielęgnacji ogroduUtwardzenie dziedzińca przed domem i drogi dojazdowej (400 mkw) - 45 000 zł. System automatycznego nawadniania (zraszacze wynurzalne i linie kroplujące) - 10 000 zł. Założenie wrzosowiska i rabat przy domu, budowa kaskady przez architekta - 35 000 zł. Pozostałe prace wykonane przez właścicieli - 25 000 zł. Wrażenia z użytkowania ogrodu
|
autor i fot.: Lilianna Jampolska