|
Podyktowane klimatem
Wygląda na to, że nie będzie jakiegoś nagłego przełomu ani rewolucji w ogrodnictwie, tylko stabilna zmiana podyktowana solidnymi badaniami naukowymi i doświadczeniem tysięcy ogrodników takich, jak ja czy ty. Już od kilku dekad wyłaniają się pewnie nowatorskie style i projekty, które na początku z lekką niepewnością, ale już wkrótce z wielką pasją przyjmowane są przez większość.
Świetnym przykładem jest The Dry Garden (Suchy Ogród) w ogrodzie u angielskiej ogrodniczki Beth Chatto, założony 30 lat temu na terenie dawnego parkingu w najbardziej suchym zakątku Wielkiej Brytanii. Kierując się odpowiednim doborem roślinności (a opracowanie tego zajęło Beth kilka lat) ogrodniczka posadziła tu rośliny całkowicie przystosowane do wzrostu na ubitym żwirowisku bez dodatkowego podlewania lub nawożenia. Kolorowe kompozycje kutnerowatych bylin, krzewinek, roślin cebulowych i traw wyglądają pięknie i przyciągają każdego roku tysiące ciekawskich turystów.
Ale ważniejsze jest to, że bez względu na pogodę rosną bezproblemowo, nie chorują i nie padają ofiarą szkodników. Całkowite zwycięstwo dla genialnej Beth, która szukając nowych gatunków roślin połączyła tradycję z innowacją, skupiając się na zrównoważonym rozwoju, samowystarczalności i harmonii z naturą. Jako jedna z pierwszych projektantek zapoczątkowała trend działania zgodnie z naturą, ponieważ inspiracje do założenia swojego suchego ogrodu znalazła podróżując po dzikich częściach świata, podglądając jak z problemem suszy radzi sobie Matka Natura.
Na ściółkowanych drobnym kamieniem rabatach w suchym ogrodzie u Beth Chatto roślinność rozmieszczona jest dosyć rzadko, a drobne kamienie świetnie spełniają funkcję ściółki. Hamują wzrost chwastów, ale co ważniejsze, pomagają zachowywać wilgoć w glebie tak dobrze, że ogród nie był podlewany od 1992 roku!
Ogólnie uważa się, że suche ogrody są prawdziwą przyszłością dla ogrodnika XXI wieku i kolejnych okresów, ale styl tzw. angielski – gęstego obsadzenia rabat roślinnością mieszaną (byliny, cebule, krzewy, pnącza, itd.) – może równie dobrze być przyjazny naturze i stosunkowo łatwy w pielęgnacji (chociaż nigdy tak bardzo jak ogrody suche lub opisane poniżej rabaty preriowe), bo w tym przypadku roślinność sama tworzy sobie ściółkę i jeśli ogrodnik będzie pamiętał, aby takie rabaty regularnie (raz w roku, jesienią) mulczować materią organiczną, to w rezultacie podlewać je trzeba będzie zaledwie kilka razy w roku.
Przykładami takich tradycyjnych rabat sadzonych z myślą o ogrodach na nowe czasy są ogrody Great Dixter oraz Sissinghurst w Południowej Anglii. Są to szczególne ogrody, ponieważ ich właściciele byli prawdziwymi wizjonerami i prekursorami ogrodnictwa XXI wieku. Zarówno Vita Sackwille-West podczas zakładania ogrodów w Sissinghurst, jak i Christo Lloyd w Great Dixter myśleli postępowo i odważnie, stosowali różne innowacje, co oczywiście było poparte doświadczeniem ogrodniczym oraz wielką ekscentrycznością angielskiej arystokracji.
To oni wprowadzili modę na gęste rabaty mieszane zamiast tradycyjnych parterów obsadzonych czerwonymi begoniami. Były to rabaty nie tylko gęste, ale i wysokie – roślinność miała osaczać i oszałamiać człowieka. Dzięki tym wspaniałym ogrodnikom oba te ikoniczne angielskie ogrody dziś nadal są przykładami eksperymentowania i patrzenia w przyszłość, a także miejscem zupełnie wyjątkowych, subtelnych doznań.
Miasta przyszłości
W drugiej połowie XX wieku niemieccy i holenderscy projektanci zieleni pokazali całemu światu jak pięknie można zagospodarować miejskie parki i poprzemysłowe tereny roślinnością preriową. Z początkiem XXI wieku moda ta przeniosła się do ogrodów prywatnych i do większości miast i miasteczek, które chciały być „na czasie”.
Słynny projektant Piet Oudolf kolorował rabaty roślinnością sprowadzaną przez szkółkarzy w pierwszej połowie XX wieku z terenów dzikich (prerii) Ameryki Północnej i dzikich zakątków Europy: werbeną patagońską, kocimiętką, szałwią omszoną, rdestem himalajskim, jeżówkami i rudbekiami w morzu falujących traw ozdobnych. I tak powstały słynne naturalistyczne ogrody miejskie, takie jak High Line w Nowym Jorku czy Lurie Garden w Chicago. Ale to był dopiero początek zmian. Ci pierwsi projektanci pracowali z roślinami ze względu na ich trwałość, odporność na susze i choroby oraz oczywiście wygląd – ale wtedy jeszcze nie ekologia była najważniejsza.
Dopiero gdy na scenę światowego ogrodnictwa weszła dwójka profesorów architektury krajobrazu z Uniwersytetu w Sheffield, sprawy zaczęły iść w odpowiednim kierunku. Profesorowie Nigel Dunnett i James Hitchmough zapoczątkowali stale teraz już rosnący trend w planowaniu urbanistycznym, który ma na celu uczynienie miast nie tylko bardziej przyjaznymi dla żyjących w nich ludzi, ale też zrównoważonymi i przyjaznymi dla środowiska.
Tam, gdzie kilka dekad temu stały smutne ruiny opuszczonej huty, poprzecinane później drogami, parkingami, garażami i niewykorzystanymi działkami, za sprawą projektantów zaczęło robić się kolorowo i bioróżnorodnie. W zielonych, ożywionych przestrzeniach zapomniano o szarości i ciężkiej, przemysłowej historii tego miasta, gdyż zastąpiono ją na odcinku długości prawie 2 km zrównoważonym krajobrazem pełnym kwitnących bylin i zapylających je owadów.
W licznych rabatach i zielonych zakamarkach, dzięki posadzeniu gatunków wspierających lokalne ekosystemy, stworzono niewielkie, ale jakże cenne siedliska dla przebywających w miastach dzikich zwierząt, dla ptaków i owadów. Gatunki te przystosowane do minimum pielęgnacji nie wymagają ani podlewania, ani nawożenia.
W drugim etapie projektu część betonowej infrastruktury miasta usunięto i zastąpiono zielonymi elementami, takimi jak rabaty, krzewy i drzewa, co ma również pomagać rozsączać deszczówkę podczas silniejszych opadów (projekt pomaga zarządzać odpływem wód opadowych, zmniejszając ryzyko występujących tu dotychczas często powodzi) oraz zmniejszyć ciepło miejskie i poprawić ogólną jakość powietrza.
Projekt Grey to Green w Sheffield to według mnie wspaniały przykład zieleni miejskiej, jaka w przyszłości będzie nie tylko zdobić nasze osiedla, ale również wspomagać zdrowie środowiska naturalnego i przybliżać mieszkańców aglomeracji do natury.
Ogrody na nowe czasy w pigułce
Projektanci i ogrodnicy przewidują, że ogrody na nowe czasy prawdopodobnie będą połączeniem innowacji, zrównoważonego rozwoju i technologii, zaprojektowanych tak, aby dostosować się do wyzwań klimatycznych. Nie oznacza to jednak wcale, że naszymi ogrodami będą zajmowały się roboty czy aplikacje na smartfonach – badania naukowe i technologia mają nas tylko wspomagać. Podstawą wszystkich działań ma być wzmacnianie naszych połączeń z naturą, bioróżnorodność i dbanie o zachowanie życia w glebie.
- Inteligentne ogrody będą rosły i dbały o siebie same – no, prawie! Nasadzenia w stylu preriowym wymagają minimum pielęgnacji (w tym zero podlewania i zero nawożenia), lecz potrzebna jest tu opieka świadomego ogrodnika. Podobnie jest w przypadku coraz liczniej zamieniających się w łąki kwietne trawników – mało pielęgnacji, lecz mądry ogrodnik, który dzięki swojej wiedzy dba o wygląd łąk bez potrzeby zatrudniania grupy „ogrodników od kosiarki”.
- Ogrody wertykalne zaopatrzone w inteligentne systemy nawadniania, ogrody suche na dachach, nasadzenia preriowe i dzikie łąki zamiast ciętych trawników przy pasach drogowych to przyszłość w miastach.
- Zrównoważony i odporny na zmiany klimatu projekt ogrodu, gdzie roślinność wybrana przez projektanta będzie odporna na suszę oraz choroby i szkodniki. Będą to coraz częściej gatunki rodzime łatwe w uprawie i mało wymagające. Ogrody będą wypełnione nimi po same granice, martwa biologicznie nawierzchnia betonowa odchodzi w przeszłość i zastępują ją przepuszczalne kruszywa naturalne, ściółki i rośliny zadarniające.
- Pojawi się jeszcze więcej ogrodów jadalnych i leczniczych, gdyż zainteresowanie uprawą żywności w domu wciąż rośnie – szczególnie na obszarach miejskich.
- Ogrody przyszłości będą całkowicie ekologiczne. Nikt z nas za kilka lat nie będzie chciał już wylewać na swoja glebę litrów kosztownej chemii. Zmniejszymy ilość odpadków, będziemy wymieniać się roślinami i sprzętem z innymi ogrodnikami, unikać plastiku, torfu, betonu i niepotrzebnych gadżetów, reperować zamiast wyrzucać, kompostować i świadomie uprawiać swoje własne jedzenie, promując gospodarkę o obiegu zamkniętym.
Artykuł pochodzi z magazynu |