Ogród w światłocieniu i na glinie
Tworzenie tego ogrodu nie było bułką z masłem. Lila i Leszek zastali w nim liściasty starodrzew, zasłaniający innym roślinom światło, dający cień, wypijający z ziemi wilgoć i pożywienie. Gliniaste podłoże też nie "współpracuje" z roślinami i właścicielami, bo raz jest podmokłe, raz suche i twarde jak skała.
Kiedy Lila mieszkała w rodzinnym Wrocławiu, nie ciągnęło jej do roślin. Mama załamywała nad nią ręce, mówiąc: "nawet kaktusy jesteś w stanie zasuszyć". A jednak zaskoczyła i ją, i samą siebie. Stało się to po zamieszkaniu z mężem na dużej posesji pod Warszawą.
Początkowo zieleń była tu zaniedbana, ponieważ od czasów II wojny światowej nikt nie mieszkał w letnisku na stałe. Rodzina Leszka przyjeżdżała z Warszawy na podmiejską działkę zazwyczaj na krótki weekendowy wypoczynek i uznawała dziki charakter ogrodu bardziej za zaletę, niż wadę. Szczególnie ceniła stare dęby, rosnące na obrzeżach.
IGLASTE DO PARY Z LIŚCIASTYM STARODRZEWEM
Dęby, lipy, brzozy, jesiony, owszem, tworzyły nastrojowy światłocień, ale jednocześnie były dla nowych gospodarzy sprawcami wielu kłopotów (m.in. rozsiały wiele dzieci, które zaśmieciły posesję).
- Mnie również oczarował na wpół dziki liściasty busz - opowiada Lila. - Był soczyście zielony wiosną i latem, jesienią przemienił się w kolorowy obraz, jak u impresjonistów. Zawiodłam się na nim w momencie, kiedy jesienna "fototapeta" opadła na ziemię. Posesja nagle zszarzała, dom się odsłonił przed wzrokiem przechodniów, a my musieliśmy w te pędy biec po grabie. Grabieniu nie było końca!
Kolejne rozczarowanie nadeszło następnego lata. Na polankach bez drzew pojawiły się łopiany, bo trawa była koszona ręcznie najwyżej 2 razy w roku, więc po obchodzie ogrodu musiałam usuwać z ubrania, wczepione weń ostrymi pazurkami, rzepy. Czułam potrzebę zmian. Pojechaliśmy z mężem najpierw po kosiarkę spalinową, a potem po krzewy iglaste. Koniecznie chciałam dodać je dla urozmaicenia liściastego krajobrazu. Kupiłam również pierwsze książki o roślinach i ogrodach.
I tak się to zaczęło - świerk do świerka, jodła do jodły i zamiast wydawać pieniądze na babskie fatałaszki, zaczęłam tworzyć ogród. Ku mojemu zaskoczeniu zwykłe porządkowanie posesji i sadzenie nowych roślin przerodziło się w najprzyjemniejsze hobby. Rzuciłam się do pracy, nie wiedząc wtedy jeszcze, z jak trudną materią przyjdzie mi się zmierzyć.
Teraz rośliny już "słuchają" się Lili, ale nie od razu tak było. Na początku popełniała wiele błędów, jednak zawsze kiedy spostrzegała, że coś w ogrodzie nie wyszło - aranżacja przestrzeni czy dobór gatunków i odmian - sięgała po fachową literaturę. Zagadywała również szkółkarzy, z którymi zdążyła się zaprzyjaźnić dzięki częstym zakupom. Wspomina, jak któryś z nich nawet zapytał, czy nie potrzebuje fachowej pomocy architekta, lecz musiała mieć tak zdumiony wyraz twarzy, że aż się roześmiał. Dla niej smaczkiem w zakładaniu ogrodu było czynienie tego własnymi rękami i własną, a nie wynajętą, głową. Dziś dobrze zna się na roślinach oraz na tajnikach ich uprawy.
KIEDY RZĄDZĄ GLINIASTA ZIEMIA I CIEŃ
Gliniasta ziemia to twardy orzech do zgryzienia! Wie o tym każdy ogrodnik. Jest mokra w mokrych okresach, w suchych zaskorupia się na skałę. Wtedy trudno w nią wbić nawet ostrą łopatę. Jak ją rozpoznać na pierwszy rzut oka? Wystarczy spojrzeć na istniejącą szatę roślinną. W ogrodzie Lili i Leszka nie bez powodu próżno było szukać sosen, za to znakomicie rosły dęby, brzozy, wierzby, derenie oraz mniejsze rośliny wytrzymujące zwięzłą mokrą glebę.
Jeśli chodzi o cień - na szczęście, wiele gatunków dobrze sobie radzi bez słońca, szkopuł jednak w tym, że na gliniastym gruncie, z wysoko zawieszonymi wodami podskórnymi, cień zazwyczaj rzucają dorosłe drzewa z silnie rozwiniętym, płytkim i szerokim systemem korzeniowym. Dla roślin posadzonych w obrębie ich korzeni zabójcza jest susza, a nie brak światła, jak się powszechnie uważa. Koniecznie trzeba je odpowiednio podlewać i dokarmiać. Właściciele uczyli się tego kilka lat.
- Na początku trochę zlekceważyłam warunki świetlne i gruntowe - w cieniu i bez rozluźnienia gleby piaskiem posadziłam na przykład kilka rzadkich gatunków sosen, które, niestety, wkrótce wypadły - mówi właścicielka.
- Poszłam po rozum do głowy i następne sucho- i światłolubne gatunki przeznaczyłam głównie na nasłoneczniony pagórek, powstały na ruinach domu, który kiedyś się spalił. W słońcu i "z suchym korzeniem" dobrze rosną tam od lat m.in. sosna żółta, karłowe odmiany kosodrzewiny, bukszpany, kosaćce. Naszą zwięzłą macierzystą ziemię doceniają natomiast np. derenie i kaliny, a z bylin funkie, liliowce, tawułki. W cieniu, na korzeniach wielkich drzew, wytrzymują tylko prawdziwi twardziele, jak przywrotniki, barwinki, konwalie.
Ozdobne rabaty zakładałam etapami, wydzierając chaszczom kolejne fragmenty działki. Rabaty są rozległe, mają nieregularne kształty i utworzyły labirynt z licznymi zakątkami i przesmykami. Zwróciłam je w stronę domu po to, żebyśmy mogli oglądać je z ganku, tarasu. Prawie żadna z nich nie jest widoczna z ulicy, bo wnętrze ogrodu zasłoniłam szczelnymi żywopłotami. Liściaste z ciernistej ałyczy wymieniłam z mężem na zimozielone.
Przyznaję, lubię od czasu do czasu kupić ciekawą roślinę nie tolerującą zwięzłej gliny, chociaż przysparzam sobie więcej pracy przy jej sadzenia. Takie nierozsądne działanie tłumaczę tym, że zdrowie ogrodu zależy od zróżnicowanej flory. Wtedy wyjmuję z dołka macierzyste podłoże i wsypuję pożądaną mieszankę, np. kompostu, piasku, odpowiedniego torfu. Dla niektórych okazów - np. powojników, pustynników, jukk - na dnie dołka przygotowuję drenaż. Grubego drenażu i wymiany ziemi wymagały również miejsca, na których rosną moje ulubione rododendrony i azalie.
DOGADZAJĄC RÓŻANECZNIKOM, MAGNOLIOM, HORTENSJOM
Kiedy pada hasło "rośliny wrzosowate i kwasolubne", Lila natychmiast wspomina wrocławski Park Szczytnicki i prywatne ogrody w willowych dzielnicach -Biskupin, Sępolno, Krzyki - ozdobione wiosną burzą kwiatów azalii, różaneczników, magnolii, a pod koniec lata hortensji. Nie odmówiła sobie posadzenia tych roślin w podwarszawskim ogrodzie, jednak musiała do tego celu użyć sposobu.
Przedstawiciele wrzosowatych najlepiej rosną w dużych skupiskach, nawet po kilkadziesiąt sztuk, dlatego połączyła grupy azalii i różaneczników z pierisami, kalmiami, kiścieniami, golteriami. W wyznaczonych zacisznych miejscach, gdzie zamierzała posadzić kolekcję, najpierw wybrała część gliniastej ziemi, następnie nawiozła grubą warstwę piasku (50 cm), który przekopała z macierzystym podłożem (rośliny te nie tolerują zalewania korzeni wodą podskórną i opadową).
Potem na przepuszczalnej warstwie rozrzuciła grubą (40 cm) warstwę lekkiej żyznej mieszanki ziemi z kwaśnym torfem i igliwiem sosnowym. Sprawdziła, czy odczyn mieszanki mieści się w przedziale 4-5,5 pH. Po posadzeniu krzewów nie przykryła powierzchni rabat zbyt grubą warstwą ściółki, bo ich płytkie korzenie nie lubią być zbyt mokre.
Podobne stanowiska (trochę bardziej żyzne) przygotowała dla kilku magnolii. Miejsca mokre, ale nie zalewane wodą, przeznaczyła natomiast na liczne hortensje.
- Cieszę się, że wreszcie do mojej książkowej wiedzy dołączyły doświadczenie i praktyka - mówi właścicielka. - Dawno poskromiłam pazerność na rośliny i stosuję prostą zasadę - nie wszystko złoto, co się świeci. Nie ukrywam, wielkim sentymentem darzę drzewa iglaste oraz magnolie, różaneczniki, hortensje. Nie zmieniły zastanego charakteru działki, tylko pięknie go urozmaiciły.
Koszty założenia i pielęgnacji ogroduOgród powstawał etapami od 1986 r. i pielęgnują go właściciele. Oceniają, że na jego założenie wydali ok. 30 000 zł. Obecne roczne koszty pielęgnacji są następujące - nawozy do trawnika i roślin ozdobnych 300 zł, środki ochrony roślin 100-200 zł, podlewanie ogrodu wodą z wodociągu do 200 zł. |
Wrażenia z użytkowania ogrodu
|
DODATKOWE ZDJĘCIA OGRODU LILI I LESZKA
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Źródło: magazyn Budujemy Dom 4/2018, tekst i zdjęcia: Lilianna Jampolska |
Komentarze