Znając delikatność domowych palm, kojarzonych z ciepłem i słońcem, trudno sobie wyobrazić, że palmy mogą rosnąć przez cały rok na zewnątrz. Istotnie, są to gatunki tropikalne i nie trzeba mrozu, by wystawione na zewnątrz zamarły z powodu zbyt niskich temperatur, jakie tygodniami utrzymują się w Polsce choćby wczesną wiosną lub jesienią.
Palmy, a właściwie „arekowate”, występują przede wszystkim w strefie międzyzwrotnikowej. Wśród ponad 2000 gatunków są i takie, które przystosowały się do chłodniejszych warunków, rosnąc dalej na północ (jak europejska karłatka niska Chamaerops humilis) lub na południe (jak Jubaea chilensis w Chile), czasami na znacznej wysokości (Trachycarpus takil), gdzie również występują niskie temperatury.
I to właśnie takie palmy, w liczbie kilkudziesięciu gatunków, uznawane są za „odporne” w rozumieniu tolerancji na chłód, mróz, deszcz, śnieg. Znamy je z południa i zachodu Europy, gdzie uprawiane są od połowy XIX w. Wydają się być stałym elementem tamtejszego krajobrazu, lecz w rzeczywistości sprowadzono je stosunkowo niedawno z różnych kontynentów.
Andrzej Sobkowiak / YouTube
Mrozoodporne palmy do ogrodu
W języku potocznym utarło się określenie „palmy mrozoodporne”. Wygodne, ale niezbyt trafione, gdyż sugeruje pełną odporność na mróz, na podobieństwo drzew rosnących w naszym klimacie, czyli bez uszkodzeń i bez specjalnych zabezpieczeń. Wynika z tego wiele nieporozumień, gdyż klienci sklepów ogrodniczych traktują mrozoodporność dosłownie.
Wzmożone zainteresowanie roślinami egzotycznymi do ogrodu trwa już kilka lat. Początkowe wyobrażenie o wysokiej mrozoodporności zostało zweryfikowane przez silne mrozy, a głosy entuzjastów zapewniających, że palmy „muszą radzić sobie same” jakby przycichły. W mediach społecznościowych więcej pisze się teraz o osłonach zimowych, metodach okrywania i ogrzewania, niż o udanym zimowaniu na mrozie. Nawet sprzedawcy zorientowali się, że mogą zarobić nie tylko na samej roślinie, ale i na dodatkowych produktach, jak kable grzewcze, pokrowce, termostaty, więc tym chętniej o takich zabezpieczeniach mówią i do nich zachęcają. I dobrze!
Zakupy. Kupujemy palmy do ogrodu
W palmie podobać może się wszystko: liście (wachlarzowate lub pierzaste), pień (gładki, karbowany, owłosiony), kwiatostany, nasiona, jednak najważniejsza zdaje się być jej charakterystyczna sylwetka. To zapewne powód, dla którego największym zainteresowaniem cieszą się okazy mające dwa metry i więcej. Takie rośliny kosztują od jednego do kilku tysięcy złotych, więc warto upewnić się, że są to dobrze wydane pieniądze. Co może pójść nie tak?
W przypadku dużych palm problemem może być ich niewystarczające ukorzenienie. Na plantacjach są uprawiane w gruncie, a gdy osiągną zaplanowaną wielkość wykopuje się je i ukorzenia w donicach, siłą rzeczy niewielkich, przez około rok. W tym czasie z podstawy pnia wyrastają nowe korzenie (palmy wytwarzają je nieustannie przez całe życie) i po zakupie należy je posadzić do gruntu, by system korzeniowy mógł w pełni zregenerować się.
Niestety na rynek często trafiają palmy świeżo wykopane, słabo ukorzenione, a to rodzi problemy z ich dalszą uprawą. Niektóre tego nie przeżyją, inne przez kilka lat będą źle wyglądać lub ich wzrost zatrzyma się. W ogrodzie lub na tarasie będą raczej straszyć swym wyglądem. Lepiej kupić mniejszą roślinę, za to w dobrym stanie.
Wybierać należy takie, które nie chyboczą się w donicy (są ukorzenione), ich liście wyglądają zdrowo i mają regularny kształt (duże zróżnicowanie może świadczyć o zaburzeniach wzrostu), bez żółtych lub rdzawych plamek.
Andrzej Sobkowiak / YouTube
Czy wielkość ma znaczenie?
Motywacje kupujących są różne i wielu chce uzyskać natychmiastowy efekt, jaki duże okazy bez wątpienia dają. Kilkunastoletnie już doświadczenia z uprawą palm mrozoodpornych w Polsce pokazują, że warto też sadzić małe rośliny, a w przypadku najbardziej znanej palmy, jaką jest Trachycarpus fortunei, zaczynać nawet od nasiona.
Małe palmy (ok. 1 m bez donicy) szybciej adaptują się do nowych warunków, lepiej korzenią się i wracają do normalnego tempa wzrostu (kilka liści rocznie). Łatwiej też uczyć się zimowego zabezpieczania na małych roślinach, z czasem dopiero zwiększając stopień trudności, który wynika z wysokości rośliny i z ilości potrzebnego materiału. Pod tym względem kilkumetrowe olbrzymy mogą okazać się sporym wyzwaniem dla każdego, kto z zimowaniem palmy musi zmierzyć się po raz pierwszy.
Najtrudniejsze są pierwsze 3-4 lata po posadzeniu dużej palmy w ogrodzie. W tym czasie oczekiwania co do jej wyglądu są największe, lecz roślina potrzebuje czasu, by wrosnąć w grunt, wypuścić nowe liście, dostosować swój rytm wzrostu do nowych warunków, jakże odmiennych od tych, w których rosła do tej pory przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Z tego powodu najciekawszy efekt uzyskuje się właśnie po tym pierwszym okresie adaptacji.
Wyświetl ten post na Instagramie
Jak uprawiać palmy w pojemnikach?
Palmy można oczywiście uprawiać w pojemnikach. Są sprzedawane w donicach ledwie o kilka centymetrów szerszych od samego pnia, więc wrażenie jest takie, że w nich wyrosły i mogą rosnąć dalej. Z założenia jest to stan przejściowy, powinny bowiem trafić do gruntu, lecz po przesadzeniu do większej donicy mogą rosnąć w niej latami.
Na ogół prowadzi to do ich zminiaturyzowania, wynikającego z ograniczonych zasobów i spowolnienia wzrostu, ale na tarasie czy balkonie wystarczy kilka wachlarzowatych liści, by wzbogacić roślinną kompozycję i przyciągnąć wzrok.
Jak uprawiać palmy w gruncie?
W ogrodzie palmy nie są roślinami kłopotliwymi. Nie trzeba podtrzymywać ich przy życiu ciągłymi zabiegami, nie wymagają też stosowania środków owadobójczych, choć czasami przydają się fungicydy. Więcej uwagi należy poświęcić im w okresie zimowym.
W pierwszych latach po posadzeniu do gruntu warto zadbać o podlewanie, do czego nie wszyscy są przekonani, gdyż uważają, że to rośliny pustynne. Dotyczy to w szczególności daktylowca kanaryjskiego, który często mylony jest z daktylowcem właściwym, a także szorstkowca Fortune’a, preferującego raczej powietrze ciepłe i wilgotne niż gorące i suche.
Opady deszczu nie zawsze są wystarczające, choć bez wątpienia należy brać je pod uwagę. Pamiętając, że bryła korzeniowa świeżo posadzonych palm jest mocno zredukowana i znajduje się tuż przy pniu, zamiast rozchodzić się na kilka metrów wszerz, dobrze jest mocno podlewać takie palmy latem, przez pierwsze 3-4 sezony, aby mogły szybko zakorzenić się i usamodzielnić. W poszukiwaniu wody korzenie będą rozrastać się sięgając coraz szerzej i głębiej, choć ich największe zagęszczenie jest tuż przy pniu. Podobnie jak w przypadku drzew lepiej jest podlewać co kilka dni dużą ilością wody (najlepiej odstanej i podgrzanej np. w beczce na słońcu) niż codziennie dawkować po 2 – 3 litry z konewki.
Nawożenie jest korzystne, ale palmy nie będą rosły, gdy mają zimno i sucho. Podawanie dodatkowych ilości nawozu nie pobudzi ich do wzrostu. Odpowiednie proporcje nawozu to NPK 15-5-15 + Mg 4. Na ogół rozpuszcza się go w wodzie i podaje co 10 – 14 dni w sezonie wzrostu, czyli mniej więcej od maja do września.
W końcu i tak nastaje zima. Jak zabezpieczyć palmy przez mrozem?
Pierwszy rok z palmą w gruncie to często wiosenna ekscytacja jej wyborem, zakupem i sadzeniem, radość z jej stałego widoku latem, a później jesienne poszukiwanie informacji o tym, co właściwie należy zrobić zimą. Odporność poszczególnych gatunków na mróz jest różna, lecz można przyjąć, że większość dostępnych palm „mrozoodpornych” bez trudu znosi przymrozki sięgające -5 °C (np. Chamaerops humilis). Kolejnym progiem jest -10 °C (Brahea armata, Jubaea chilensis), a jedynie nieliczne tolerują wielogodzinne spadki do -13 / -15 °C (Trachycarpus fortunei, Sabal minor, Rhapidophyllum hystrix).
Uszkodzenia zależą od intensywności i od czasu trwania mrozu. Najbardziej wrażliwe są liście, a kompletna defoliacja, czyli destrukcja liści może nastąpić już przy kilkugodzinnym narażeniu na niszczącą dla danego gatunku temperaturę. Przy dłuższych i silniejszych mrozach przemarza pień palmy ze stożkiem wzrostu. Korzenie palm ulegają zniszczeniu dopiero po zmrożeniu gruntu w głąb, lecz w donicach, które nie zapewniają praktycznie żadnej ochrony giną szybciej niż liście.
Wyświetl ten post na Instagramie
Regeneracja jest możliwa jedynie pod warunkiem, że uszkodzenia nie są całkowite. Cechą charakterystyczną tych jednoliściennych roślin drzewiastych jest to, że mają tylko jeden pąk wierzchołkowy. W przeciwieństwie do drzew i krzewów nie mogą „odbić” z dolnej części pnia ani „od korzenia”. Palmy nie mają konarów, gałęzi. Wśród znanych palm mrozoodpornych jedynie nieliczne (np. karłatka niska Chamaerops humilis) wytwarzają odrosty, wychodzące z podstawy pnia, tuż przy ziemi, dzięki czemu roślina jest w stanie przetrwać zniszczenie głównej kłodziny. To wyjątek od reguły.
Zabezpieczenie przed mrozem polega więc na odcięciu rośliny od niskich temperatur. Sama fizyczna bariera w postaci kapturów z agrowłókniny nie wystarczy, konieczne jest użycie urządzeń grzewczych (kabel, termowentylator, wąż żarówkowy). Znakomitą izolację zapewniają budki ze styropianu lub styroduru, jednak popularnością cieszą się raczej struktury z przezroczystego poliwęglanu. Wynika to z ich estetycznego wyglądu, jednak skuteczność tego materiału na silnym mrozie nie jest wysoka. Im szybciej osłona traci ciepło, tym więcej energii potrzeba na utrzymanie bezpiecznej temperatury.
W przypadku „standardowej” palmy, za jaką można przyjąć szorstkowca Trachycarpus fortunei z ok. 2 m pniem, o całkowitej wysokości ok. 3 m, zestaw potrzebny do jej zabezpieczenia może kosztować kilkaset złotych. Obejmuje on przedłużacz ogrodowy, termostat (ustawiany np. na +2 °C), kabel grzewczy o mocy ok. 170 W (owijany wokół pnia i związanych ze sobą liści) oraz kilka kapturów z agrowłókniny zimowej.
Powyższy opis nie napawa optymizmem, ale okrycie jednej palmy zajmuje tylko pół godziny. Za pierwszym razem dobrze jest przeznaczyć na to więcej czasu, najlepiej przy dobrej pogodzie, gdyż praca w śniegu i na mrozie jest utrudniona. Po udanym zimowaniu znów można cieszyć się widokiem palm za oknem!
Wyświetl ten post na Instagramie
|