Od siedemnastu lat właścicielka ogromnego ogrodu jest jego wspaniałym kustoszem. Kiedy w 2006 r. dokupiła szmat ziemi, przylegający do działki z domem (w 2000 r. sprowadziła się tu z Warszawy wraz z rodziną), powiększona posesja zajęła aż... 7000 m²! Bez przeszkód mogła tworzyć własny raj na ziemi.
Ale zanim powstał, musiała podźwignąć otoczenie budynku z prawdziwej ekologicznej katastrofy. Jej poprzednicy prowadzili tu firmę transportową, więc zamiast śpiewu ptaków, słuchali ryku silników TIR-ów i wdychali spaliny. Sporą cześć gruntu zalali betonem, na którym naprawiali swoje transportowe diesle. Małgosia przejęła po nich zanieczyszczone smarami i ropą betony oraz twarde klepisko, służące za parking.
Przychodząc w sukurs przyrodzie
Radziła więc z mężem, w jaki sposób się ich pozbyć. Najprościej było usunąć najbardziej brudną wierzchnią warstwę podłoża i beton, potem dowieźć czystej ziemi pod rośliny, a w wyznaczonych miejscach ułożyć nowe ogrodowe nawierzchnie. Para wybrała do tego celu kostkę betonową i poprowadziła ścieżkę od furtki do budynku mieszkalnego. Za domem, przy własnoręcznie posadzonej kępie brzóz, zaplanowała z kostki rozległy wybrukowany dziedziniec. Przewidziała go do letniego wypoczynku i spożywania posiłków. Wokół niego zaaranżowała rabaty z różnorodnymi roślinami. Po dokupieniu ziemi powiększyła połać trawnika i dodała kolejne rabaty. Im dalej w głąb działki, tym bardziej upodabniają się one do dzikiej przyrody. Końcowy pas posesji przecina rzeczka, naturalistyczne zarośla i łąka, wprost roi się tam od miejscowej fauny i flory. Rodzina chodzi tam na spacery i podgląda ich życie. Zazwyczaj jednak wypoczywa przy domu.
Wybrukowana strefa wypoczynkowa zyskała piękną oprawę po zbudowaniu z drewna pergoli. Małgosia posadziła przy niej glicynię, której silnie rosnące pędy rozpięła na tej konstrukcji. Ulistnione pędy pnącza są atrakcyjne nawet bez zwisających kwiatostanów, ładnie zasłaniają gołe ściany domku gościnnego. Glicynię z różowymi kwiatostanami oraz inne równie rzadkie odmiany kupiła w szkółce przy warszawskiej SGGW. Na sporym fragmencie dziedzińca rozstawiła drewniane meble ogrodowe, a nad nimi rozkłada jeszcze duże parasole. Ze względu na spadzisty teren nie zaplanowała tu klasycznej altany, tylko placyk, meble, pergolę.
To proste rozwiązanie trochę przypomina zewnętrzny ogródek przy włoskiej trattorii i jest bardzo ważnym elementem ogrodu, ponieważ oprócz roślin właścicielka pielęgnuje tu… przyjaźnie. Często organizuje rodzinne spotkania i aż kilkanaście razy w roku przyjęcia ze znajomymi na 15 osób. Wieczorem podbija nastrój lampami, rozwieszonymi na pergoli i pod drzewami, oraz licznymi świecami, rozstawionymi w dalszych partiach posesji. W takich artystycznych, a jednocześnie swojskich, okolicznościach przyrody wszyscy miło spędzają czas. Goście bardzo chętnie korzystają z zaproszenia charyzmatycznej gospodyni.
Woda dla ogrodowej fauny
Niektórzy ludzie uważają, że owady, płazy i ptaki wabią tylko dzikie łąki, lecz jeszcze lepiej robi to woda. Aby miejscowe zwierzęta ściągnąć również do urządzonej części ogrodu - "zielone palce" właścicielki dotknęły około 4000 m² działki - przy wypoczynkowym dziedzińcu założyła źródełko w ścianie. Wykorzystała do tego celu istniejący mur w ogrodzeniu, którym wiele lat wcześniej sąsiedzi próbowali odgrodzić się od spalin i hałasu TIR-ów. Wysoki i zupełnie goły mur na początku wyglądał szpetnie. Teraz pokrywa go gęsty kożuch liści winobluszczu. To oczywiście zasługa właścicielki ogrodu. Zieleń wspina się wysoko, kierując wzrok widza w górę. Pod dużymi liśćmi pnącza w lecie panuje cień i chętnie gniazdują ptaki. Na jesieni cała ściana płonie jaskrawą czerwienią.
Pnącze to tak się rozrasta, że trzeba obcinać pędy zasłaniające źródełko. Woda wprawiona w ruch w dyskretny sposób uatrakcyjnia ścianę w ogrodzeniu, spełnia także kolejne zadanie - u wypoczywających w jej pobliżu wyzwala naturalną energię i pobudza siły witalne. W tej formie woda nie ma jedynie uspokajać! Ciurka cienkim strumieniem do niedużej niecki, wyłożonej trwałą membraną EPDM. Na brzegach rosną kępy roślin bagiennych, ale nie tylko. Właścicielka posadziła tu dla wyjątkowo mocnego, słodkiego zapachu lilak Meyera 'Palibin'. Ma on zwarty karłowy pokrój, więc nie zasłania oczka wodnego. Do kwitnących roślin lgną owady i ptaki, a do wody żaby i inne płazy.
Woda dla rodziny
Basen pojawił się w ogrodzie szybko, zaledwie 3 lata po przeprowadzce. Najpierw Małgosia zobaczyła taką foliową pływalnię z metalowym stelażem u sąsiadów, mieszkających naprzeciwko. Wypytała szczegółowo, jakiej opieki wymaga, i kiedy okazało się, że nie jest ona kłopotliwa i kosztowna, postanowiła mieć u siebie własną. Szkopuł tkwił w tym, że w tamtym czasie istniało mało firm zakładających ogrodowe baseny i robiły to za duże pieniądze.
- W jednej z firm obejrzeliśmy z mężem, takie baseny, lecz cena była bardzo wysoka. - opowiada Małgosia. - Jednak perspektywa kąpieli już mną zawładnęła, więc poprosiłam kolegę, znającego język francuski, żeby skontaktował się bezpośrednio z producentem we Francji. Ku mojej radości mogłam od niego kupić taki basen za grosze, w porównaniu z ceną dyktowaną w Polsce. Wraz z oprzyrządowaniem - pompą, filtrem, skimmerem - kosztował w przeliczeniu tylko 3500 zł!
U samego źródła dowiedzieliśmy się o detalach ważnych podczas montażu niecki. Inny kolega, importujący z Francji przesuwne drzwi, przewiózł ją własnym transportem za 100 dolarów. I tak na nasze podwórko trafiło ogromne pudło. Zamówiłam koparkę, która za 300 zł przygotowała odpowiednio większy wykop pod owalny zbiornik o wymiarach 7,30 × 3,70 × 1,20 m. Resztę prac wykonałam z mężem. Nie wybetonowaliśmy podstawy pod dno, bo u nas podłoże na takiej głębokości jest piaszczyste. Na naturalnym gruncie wysypaliśmy tylko grubą warstwę supermiałkiego piachu, dosłownie w postaci mąki.
Poprosiliśmy kolegę o przetłumaczenie instrukcji i krok po kroku złożyliśmy naszą pływalnię. Na grubej folii musieliśmy ustawić stalową konstrukcję i blachę wzdłuż ścian, wypełnić styropianem i rozwinąć wierzchni foliowy płaszcz. Składanie elementów trwało dzień. Byliśmy tak szczęśliwi, że już wieczorem zaczęliśmy napuszczać wodę do niecki, choć na jej brzegach nie było jeszcze chodnika z betonowych płyt, tylko wały ziemi i piachu.
Pierwsza kąpiel smakowała najbardziej! W lecie codzienne kąpiele to dla mnie swoisty rytuał. Poranną biorę zaraz po obudzeniu się, najczęściej o 7.00 rano. Wieczorną - w promieniach zachodzącego słońca. Choć basen nie ma ogrzewania i oświetlenia, a temperatura wody nie przekracza zazwyczaj 23-25°C, nie wyobrażam sobie już teraz mojego ogrodu bez możliwości popływania.
Wrażenia z użytkowania ogrodu
Koszty założenia i pielęgnacji ogroduOgród powstaje od 2000 r. Oprócz układania wybrukowanych nawierzchni, właściciele samodzielnie wykonali w nim wszystkie elementy. Źródełko w ścianie i oczko wodne urządzili za 1200 zł, a basen za niecałe 4000 zł. Na nawozy wydają 300 zł. |
|
- Do basenu trafia ponad 30 m³ wody, która nagrzewa się tylko od słońca. Na zimę spuszczamy trochę wody, 3/4 pojemności pozostawiając w niecce. Dopiero w maju opróżniamy zbiornik do zera, specjalnym środkiem czyścimy folię, ponownie napełniamy czystą wodą. Na start wrzucamy do wody szokową dawkę chloru w tabletach. Później regularnie podajemy chemię basenową przez skimmer, który znajduje się w studzience rewizyjnej przy niecce. Środki do umycia basenu i utrzymywania wody w czystości kosztują rocznie do 300 zł. W innej studzience działa pompa oraz filtr z wkładem z ziemi okrzemkowej.
Dla basenu są trzy trudne momenty. Pierwszy nastaje, gdy zapomnimy wrzucić tabletki do skimmera, a jest duży upał. Wtedy woda "zakwita" glonami. Drugi moment łączy się z burzą. Zdarzyło się, że po niej gwałtownie wystąpiły glony, mimo że pamiętaliśmy o dawce chemii basenowej. Zapewne wynikło to z przerwy w dostawie prądu i przerwaną pracą pompy i filtra. Trzeci moment - woda paruje, więc musimy pilnować, żeby zawsze zalewała skimmer.
Do codziennego wyławiania z wody owadów i liści używamy podbieraka z gęstą siatką, dzięki temu rzadko korzystamy z odkurzacza basenowego. Żeby woda nie traciła ciepła w nocy i w chłodniejsze dni, przykrywamy całą nieckę folią bąbelkową. Dla Małgosi wystarcza, gdy woda ma temperaturę 19°C, bo lubi, gdy po wyjściu z wody szczypie ją skóra. Zimna kąpiel odmładza, ujędrniając ciało. Taki basen jak nasz nie jest absolutnie rzeczą ekskluzywną w kontekście kosztu budowy i utrzymania. Nie jest drogi, tylko wymaga pamiętania o nim! Kąpiele zazwyczaj trwają od końca maja do połowy września.
- Trawnik zajmuje około 3000 m². Właścicielka kosi go sama, bo zna kształt wszystkich nieregularnych rabat - własnoręcznie je wytyczała. Kolega, handlujący sprzętem ogrodowym, doradził używanie kosiarki spalinowej z funkcją mulczowania. Dzięki tej funkcji, ścięta trawa wciskana jest w podłoże i nie trzeba jej zbierać do kosza i wyrzucać na kompost..
Źródło: Magazyn Budujemy Dom 06/2017 Tekst i zdjęcia: Lilianna Jampolska |