Artykuł ten powstał jako żart na Prima Aprilis. |
Pierwszy dzień kwietnia zwany także Prima Aprilis to... niestety ostatni dzień Pierwszego Światowego Zlotu Krasnali Ogrodowych. Uroczystość odbyła się pod hasłem „Krasnale wszystkich ogrodów łączcie się” i zebrała kilka tysięcy bajkowych zlotowiczów. Uczestnicy 13-dniowego zgromadzenia jednogłośnie twierdzą – „…te dni to była prawdziwa bajka - dosłownie i w przenośni”.
Gorrrąca atmosfera
Mimo, że temperatura powietrza nie przekraczała 15 stopni to atmosfera była naprawdę gorąca. Organizatorzy zapewnili moc atrakcji, jednak z uwagi na kameralny charakter imprezy szczegółowy przebieg całego zlotu pozostał owiany tajemnicą. Podjęte środki bezpieczeństwa uczyniły teren zlotu miejscem niedostępnym dla mediów.
Już od pierwszego popołudnia zlotu organizatorzy ze zniecierpliwieniem oczekiwali swoich pierwszych gości. Nie do końca było wiadomo ilu gości odpowiedziało na zaproszenie. Jak się okazało teren przeznaczony na biwak w szybkim tempie zapełnił się setkami radosnych krasnali z całego kraju. Nikt nie chciał przegapić takiej imprezy, kolejna ma się odbyć dopiero za 100 lat.
O ile pierwszy dzień zlotu miał charakter raczej zapoznawczy i integracyjny, to kolejne dni przyniosły już większą dawkę emocji (choć nie wykluczamy faktu, że niektórzy przeżyli wszystkie dni zlotu z równie wysoką intensywnością).
Zabawy i konkursy
Z nieoficjalnych informacji dowiedzieliśmy się, że nie obyło się bez kluczowego punktu programu każdego zlotu, czyli parady krasnali i konkursu na najdłuższą brodę. Choć z pozoru, brzmienie tego typu rozrywki, może przyjmować dosyć błahy charakter, to okazało się, że nie było tak łatwo. Do zmierzenia najdłuższej brody wykorzystano aż 47 szkolnych linijek. Broda szczęśliwego zwycięzcy mierzyła aż… uwaga 6,5 metra. Biedak musiał zaplatać ją w warkocze.
Nie wszyscy lubią
Obecność setek krasnali nie pozostała również obojętna uwadze "cywilów". Z nutką podziwu okazywali zainteresowanie zgromadzonym krasnalom. Nie obyło się jednak bez aktów kradzieży – skradziono ponad setkę czerwonych czapeczek… oraz drwin z krasnali – z powodu niskiego wzrostu i okrągłych brzuchów.
Następny za 100 lat
Pierwszy Światowy Zlot Krasnali Ogrodowych musiał jednak dobiec końca. Dziś do późnych godzin wieczornych krasnale będą zwijać obozowisku i wracać do swoich ogrodów. Na czas swojej nieobecności pozostawili swoje gipsowe repliki aby nikt nie zauważył ich nagłego zniknięcie.
Z czyichś ust padło stwierdzenie – „że wszystko, co dobre, szybko się kończy”. Tak też było i w tym przypadku. Gorąca atmosfera i dopięte na ostatni guzik detale, były dla wielu uczestników gwarantem dobrze spędzonego czasu i niezapomnianych wrażeń. Z żalem i smutkiem opuszczaliśmy teren zlotu, jednak towarzyszyły nam również nadzieja i oczekiwanie na następne spotkania organizowane przez Związek Krasnali Ogrodowych.