Kasia i Kuba dali sobie czas na założenie ogrodu, bo najpierw chcieli poobserwować naturalne warunki na działce. Przez pierwsze 4 lata po przeprowadzce aura była sucha do tego stopnia, że ziemia pod wysianym trawnikiem pękała od gorąca. Kuba miał sporo pracy z podlewaniem (robił to wtedy wodą z węża). Wziąwszy pod uwagę swoje kilkuletnie doświadczenia, para postanowiła założyć ogród, jak to nazwała, z południowym klimatem. Łany lawendy, rozmarynu i róż (dla Kasi róże muszą być różowe!) miały pasować do domu o klasycznej architekturze. Ale się przeliczyli. Po kilku suchych latach przyszły bardziej mokre i pierwotna koncepcja wzięła w łeb.
WSPÓŁPRACA Z ARCHITEKTAMI
Właściciele nie lubią ogrodów z nasadzeniami na środku trawnika, między którymi trzeba kluczyć. Wolą, gdy grupy roślin ciągną się przy domu i ogrodzeniu, a między nimi pozostaje dużo miejsca na aktywności sportowe. Jednocześnie pragnęli utworzyć w ogrodzie różnorodne zakątki wypoczynkowe, które szybko dałyby rodzinie chociażby odrobinę prywatności i cienia na mocno nasłonecznionej i wietrznej posesji.
– Nasze pierwsze samodzielne próby aranżacji zieleni były nieudolne – mówi Kasia. – Kiedy zaprosiliśmy na działkę architektów krajobrazu, łapali się za głowę, że posadziliśmy wiele roślin w małych grupach. Tak zrobiliśmy m.in. z różnymi wrzosami, zgrupowanymi zaledwie po 3 sztuki. Od razu pouczyli, że robi się to dokładnie odwrotnie, czyli ogranicza ilość gatunków i odmian, natomiast zbiera je w duże jednorodne kolorystycznie grupy po kilkanaście lub kilkadziesiąt sztuk. Nasze wrzosowisko tworzyło kolorystyczny kociokwik, ale i tak nie przetrwało pierwszego mokrego lata. Mając dom postawiony na planie kwadratu, poprosiliśmy fachowców o zaprojektowanie rabat ogrodowych w kształcie okręgów. Już wcześniej zmiękczyliśmy kanciastą bryłę domu, nadając tarasowi kształt półokręgu o promieniu 8 m. Dobrze razem wyglądają, więc chcieliśmy kontynuować ten zabieg w całym ogrodzie. Jego przestrzeń architekci podzielili na kilka stref o różnych funkcjach. Na moją specjalną prośbę w żadnej nie ma trujących roślin i ogrodowych oczek.
BEZPIECZNY I UMOŻLIWIAJĄCY AKTYWNOŚĆ SPORTOWĄ
Nieopodal tarasu za domem, pod koronami drzew liściastych, urządzono dla dzieci okrągły trawiasty plac zabaw z piaskownicą, huśtawką, zjeżdżalnią. Okalają go krzewy z jadalnymi jagodami (m.in. zdrowa borówka amerykańska i czarna porzeczka).
– Bezpieczeństwo w ogrodzie było priorytetem – mówi Kuba. – Dla nas idealny ogród to taki, do którego można wysłać dzieci i nie bać się, że najedzą się trujących kwiatów czy jagód, podczas biegania pokaleczą się o kolczaste rośliny, albo wpadną do oczka wodnego. Bezpieczeństwo dzieci naturalnie nie polega na kompletnym bezruchu. Muszą się przecież wyszaleć na powietrzu, pograć w piłkę, badmintona. Dlatego zależało mi na dużym i pustym trawniku, a na jego brzegach celowo posadziłem miękkie i odporne rośliny amortyzujące upadki, uderzenia piłki. Nie tylko dzieci się na nim bawią. Kiedy zjeżdżają się goście, często wyjmuję sprzęt do krykieta i super spędzamy czas. Inny rodzaj wypoczynku daje ognisko. Kącik z paleniskiem mamy w zachodnim narożniku działki – oczywiście, również na planie koła. Otoczyłem go murkiem z kostki granitowej. Kamień szybko się nagrzewa od słońca, a długo oddaje ciepło, więc zastępuje tradycyjne siedziska. Na początku wieczorami często rozkładaliśmy koce na murkach lub przy nich i do późnej nocy wypoczywaliśmy przy ogniu.
DLA ŁATWIEJSZEJ OBSŁUGI
Kasia i Kuba zainwestowali w infrastrukturę ogrodową, która teraz odejmuje im pracy. Założyli automatyczny system podlewania, na rabatach rozłożyli specjalną włókninę i ściółkę ogrodową.
Ponadto, razem z architektami krajobrazu, dobrali wytrzymałe i niewymagające rośliny (miały radzić sobie z palącym słońcem, silnym wiatrem i mrozem). Są to głównie gatunki iglaste, które wystarczy raz w roku przyciąć, żeby tworzyły gęstą osłonę od dokuczliwego wiatru od strony łąk i kurzu z drogi. Przetykają je drzewa i krzewy liściaste – tym z kolei właściciele pozwalają rosnąć w miarę swobodnie, bo w wyznaczonych miejscach na nasłonecznionej działce musi być przecież cień. Jest ich mało, bo nie chcieli trudzić się grabieniem liści (katalpa, tulipanowiec, klony mają duże liście, które szybciej się zbiera). Podobnie zrobili z doborem bylin. Woleli przy nich nie „chodzić”, czyli uniknąć ogławiania przekwitniętych kwiatów i usuwania zaschniętych łodyg. Przy tarasie posadzili zatem bezobsługową jukkę z efektownymi wysokimi kwiatostanami, a specjalnie dla Kasi – wymagające rzadkiej opieki róże okrywowe (nie trzeba ich kopczykować na zimę).
Skoro ogrody bezobsługowe nie istnieją, właściciele szybko zaopatrzyli się w odpowiednie narzędzia i sprzęt ogrodniczy. Do pielęgnacji trawnika o pow. ok. 600 m2 Kuba używa spalinowej kosiarki z napędem i koszem, podkaszarki i nożyc akumulatorowych. Do pielęgnacji rabat Kasia wykorzystuje sekatory, gracki i grabie.
SUCHO, SUCHO, A POTEM MOKRO, CZYLI KURS SPECJALNEGO PODLEWANIA
Działka rozciąga się w dole łagodnego pagórka (niżej jest tylko staw), co powoduje, że w jej najniższej części bywa po dłuższych deszczach grząsko od wody opadowej. Kuba musiał się dostosować do panujących na posesji warunków wodnych. Deszczówkę z dachu domu skierował do już nieużywanego szamba o poj. 10 m3 i tym samym skutecznie ograniczył jej ilość w podłożu w„mokrych” momentach. Stosuje się ją do podlewania roślin w bezdeszczowych okresach oraz do mycia samochodów. W wilgotnej części ogrodu posadził inne rośliny, niż wcześniej (irgi nie sprawdziły się). Wybrał wilgociolubne metasekwoje chińskie i wysokie miskanty (te trawy ozdobne nadają się na wilgotne stanowisko pod warunkiem, że ich korzenie nie są długo zalewane). Przedtem jednak usunął stamtąd geowłókninę, bo utrudniała szybkie odparowanie wilgoci z gruntu.
– Instalacja podlewania to w ogrodzie podstawa i trzeba ją zrobić możliwie szybko – mówi właściciel. – Automatyczny system z czujnikiem deszczu pojawił się podczas współpracy z firmą ogrodniczą. Wcześniej przekonałem się, że ręczna metoda „z węża” to nie to. Czujnik sprawdza się jako tako, bo nasza działka jest dość specyficzna, i absolutnie nie zwalnia mnie z obserwowania aktualnego stanu nawadniania roślin. Nieraz muszę interweniować, zwiększyć lub zmniejszyć częstotliwość sztucznego deszczu, w miejscach nasłonecznionych woda szybciej odparowuje niż w zacienionych. Aby zoptymalizować koszty podlewania, zamontowałem podlicznik wody do ogrodu, inaczej musiałbym płacić za tę część wody jak przy odprowadzaniu ścieków do kanalizacji. Na przykład w zeszłym sezonie zużycie wody wodociągowej do roślin wyniosło aż 100 m3, przy czym kiedy się tylko da, najpierw wypompowuję na rabaty deszczówkę, zgromadzoną w zbiorniku starego szamba, żeby zrobić miejsce na nową porcję.
Koszty założenia i pielęgnacji ogroduOgród o pow. 800 m2 (cała działka ma 1200 m2) powstał w 2009 roku według profesjonalnego projektu. Kosztował 40 000 zł, w tym automatyczny system nawadniania 6000 zł. Zajmują się nim właściciele. Sami koszą trawę, strzygą żywopłot, nawożą rośliny. Tylko do aeracji i wertykulacji trawnika wynajmują fachowców. Koszty pielęgnacji są następujące – nawozy do trawnika i roślin ozdobnych 500 zł, środki ochrony roślin 100 zł. |
Wrażenia z użytkowania ogrodu
|
Źródło: magazyn Budujemy Dom 11-12/2017, tekst i zdjęcia: Lilianna Jampolska |