Jak powstawał ogród i oczko wodne?
To Marzena chciała mieć koniecznie w ogrodzie wodę, a najchętniej staw kąpielowy. W przeciwieństwie do wielu innych matek wychowujących małe dzieci, uznała, że przy odpowiedniej rodzicielskiej opiece nie ma lepszego miejsca do oswajania z wodą i nauczenia pływania córek, niż oczko tuż przy domu. Sama też cieszyła się na myśl o własnym, a nie publicznym, kąpielisku, ponieważ od lat uprawia różne sporty dla utrzymania dobrej kondycji.
Adamowi, z wykształcenia architektowi krajobrazu, nie pozostało więc nic innego, jak zrealizować życzenie żony. Sam również opracowywał w głowie ciekawe pomysły do ewentualnej realizacji, bo potrzebowała tego nowo zakupiona działka. Kiedy razem z rodziną, w 1991 r., wprowadzał się do niewykończonego jeszcze domu, na piaszczystej, płaskiej posesji rosło zaledwie jedno drzewo – dorodny kasztanowiec. Trzeba było włożyć w nią naprawdę dużo pracy koncepcyjnej i fizycznej.
Sercem ogrodu jest kąpielowo-ozdobne oczko wodne. | |
Właściciel przykrył ogród zimowy żywym zielonym dachem. | Strop nad podniesionym tarasem podpierają kolumny obłożone ułomkami piaskowca. |
Szewc długo bez butów chodził
Działka nie jest wielka – ma 1200 m2 powierzchni. Aby wykorzystać dosłownie każdą piędź ziemi, właściciel działki i architekt krajobrazu w jednej osobie, wcisnął nowo powstający dom w północny narożnik posesji. Zyskał w ten sposób więcej miejsca dla przyszłego ogrodu. To był naprawdę dobry ruch, ale następne działania na działce musiał, niestety, na trochę odłożyć. Po prostu – najpierw zajmował się ogrodami klientów, żeby zarobić na rodzinę i budujący się dom. Ponieważ Adamowi brakowało czasu na wykonanie w jednym rzucie niezbędnych prac na swojej posesji, rozłożył je na etapy i sukcesywnie realizował przez wiele lat.
Najpierw zasłonił wnętrze parceli kępami zimozielonych i liściastych roślin oraz urozmaicił jej powierzchnię pagórkami z ziemi wydobytej z wykopu pod dom. Potem wykopał nieckę pod duże oczko wodne. W tym wczesnym okresie tworzenia ogrodu w zakolu trawnika skonstruował jeszcze z drewna „robinsonadę” dla córek, żeby również tam wyrabiały sobie dobrą koordynację ruchową. Obecnie córki są już dorosłe, więc w tym miejscu ogrodu zaaranżował zakątek w dalekowschodnim stylu.
Nura do wody
Marzena i Adam ulokowali wodę możliwie najbliżej domu. Wiedzieli, że jeśli będzie zadbana i czysta, stworzy piękne widoki i przyciągnie rozmaite zwierzęta. Dlatego nie szczędzili wysiłku, żeby prawidłowo zbudować oczko wodne. Ale na samym początku, czyli w latach 90. ubiegłego wieku, ich starania i ciężką pracę fizyczną zniweczyły kiepskie materiały budowlane. W sprzedaży nie było wtedy profesjonalnych folii stawowych, dlatego w wykopie pod zbiornik Adam wylał z betonu skorupę, a potem uszczelnił ją kilkoma warstwami papy i lepikiem. Na końcu brzydką papę zamaskował piaskiem i kamieniami.
– Prace uszczelniające wspominam jako prawdziwą mordęgę – opowiada projektant i wykonawca ogrodu. – Smołowanie nasłonecznionego zbiornika podczas upałów nie było przyjemne. Mój wysiłek poszedł na marne, bo wodą i kąpielami cieszyliśmy się zaledwie 5 lat. Później korzenie roślin przybrzeżnych i wodnych zaczęły przerastać przez papę. Woda uciekała i odsłaniała ściany zbiornika. Musiałem temu zaradzić, żeby nie oszpecił ogrodu. Szczęśliwie w sklepach pojawiły się specjalistyczne materiały do budowy zbiorników wodnych, więc od razu je wykorzystałem. Do dziś nie mam z nimi kłopotu. W czasie remontu powiększyłem istniejącą nieckę, a jednocześnie na pagórku przy tarasie uformowałem z ułomków jasnego marmuru kilkuprogową kaskadę ze strumieniem. W dnie oczka wykonałem nowe tarasy, a wzdłuż pomostu nad wodą – pionową, a nie ukośną ścianę. Pionowa ściana oszczędza miejsce i ułatwia kąpiel.
Adam tym razem zastosował grubą folię stawową (na włókninie). Przed późniejszym uszkadzaniem, np. podczas kąpieli lub prac pielęgnacyjnych, zabezpieczył ją betonową wylewką. Zbiornik wodny podzielił na dwie strefy. Na tarasie położonym na głębokości 1,20 m ustawił donice z nenufarami, natomiast strefę o głębokości 1,70 m przeznaczył do kąpieli. Celowo umieścił ją w sąsiedztwie pomostu, aby można było skakać z niego do wody. Pomostem z drewna egzotycznego bangkirai zasłonił również oddzieloną od oczka komorę, pełniącą rolę „maszynowni” z pompą.
Z oczyszczalnią korzeniowo-trzcinową i kolejnym strumieniem
Niestety, sam filtr mechaniczny i dobudowana kaskada ze strumieniem niedostatecznie oczyszczały i dotleniały wodę w akwenie. Właściciel, po kolejnych kilku latach, wzbogacił istniejący system filtrowania wody o oczyszczalnię korzeniowo-trzcinową, a system jej dotleniania powiększył o kolejny strumień z jeszcze dłuższym korytem.
Oczyszczalnię zbudował na szczycie pagórka o wysokości 1,70 m, uformowanego na gruzach starej piwnicy (po poprzednich właścicielach działki). Koryto strumienia – na jego zboczu. Pagórek, który wcześniej tylko zasłaniał wnętrze ogrodu od strony pobliskiej drogi, teraz maskuje także filtr mechaniczny oraz znacząco wydłuża układ wodny.
Najważniejsze, że budowa wodnego kompleksu nie była chwilowym kaprysem. Cała rodzina ciągle chętnie z niego korzysta, ale pani domu najczęściej – od wczesnej wiosny do późnej jesieni pływa w oczku niemal codziennie. Kontynuuje kąpiele na powietrzu, nie bacząc na jesienną szarugę i mróz ścinający taflę wody. Po takich zimnych ablucjach natychmiast biegnie do sauny elektrycznej, zamontowanej w piwnicy, albo ogrzewa się w ogrodzie zimowym, sąsiadującym z pomostem przy wodzie.
W ogrodzie zimowym i japońskim
Kiedy nastają chłodne miesiące, ogród zimowy, nazywany przez domowników werandą, jest najmilszym miejscem do patrzenia na uśpiony ogród. I odwrotnie, w dżdżysty lub mroźny dzień miło jest zerknąć z ogrodu na buchające świeżą zielenią rośliny wewnątrz oszklonej werandy. W cieplejszych porach roku, bardziej niż rośliny pokojowe, przyciągają wzrok rośliny skalne posadzone na żywym, zielonym dachu werandy. Między okruchami wapiennych skałek rozkwitają kolejno krokusy, miniaturowe tulipany i narcyzy, floksy, rozchodniki i macierzanka.
Podczas budowania oczyszczalni dla oczka i nowej kaskady z kamiennym potokiem właściciel rozpoczął aranżowanie miniatury japońskiego krajobrazu górskiego. Docelowo ma objąć nie tylko rozległy pagórek na gruzach starej piwniczki, ale również rabaty wokół trawnika, na którym dawniej rozciągał się plac zabaw córek. Rosły tam już bowiem rośliny, nadające się do formowania i skarlania – buk, cyprysiki, sosny. Przez lata nadmiernie się rozrosły, zabierając małemu ogrodowi miejsce i światło, dlatego strzyżenie w stylu japońskim pozwala teraz trzymać je w ryzach.
– Kiedyś uległem fascynacji ogrodami japońskimi i na tej fali wprowadziłem u nas kilka elementów nawiązujących do ich stylu – wyjaśnia Adam. – Przy tarasie ustawiłem kamienną latarnię, a nad wodą posadziłem karłowy klon japoński. Świetnie zgrały się z elementami wodnymi. Dla przeciwwagi, w przeciwległej części działki, dodaję nowe elementy w postaci formowanych roślin oraz kamieni. Staram się, żeby za jakiś czas wyglądały jak krajobrazy charakterystyczne dla Kraju Kwitnącej Wiśni. Praca fryzjera roślin czeka mnie przez wiele, wiele lat.
Jakiej pielęgnacji wymaga ogród i ile to kosztuje?
Właściciele pielęgnują ogród samodzielnie. Najwięcej pracy wymaga trawnik. Oprócz cotygodniowego koszenia, co 4–6 tygodni rozsypują na nim specjalistyczne nawozy mineralne (z krótkim terminem działania). Na wiosnę wykonują wertykulację. Rośliny, nie tylko te prowadzone w japońskim stylu, są przycinane. Bez strzyżenia zacieniłyby i zarosły nieduży ogród. Pielęgnacja wody w oczku odbywa się bez środków chemicznych. Osady na dnie i ścianach usuwa się specjalnym odkurzaczem. Oczyszczanie wody, bez używania środków chemicznych, zapewniają: filtr, oczyszczalnia korzeniowo-trzcinowa. Nawozy: do trawnika – 200 zł, do roślin ozdobnych – 150 zł.
Koszty założenia ogrodu
Ogród powstawał etapami od 1989 r.
– Remont oczka wodnego i budowa pierwszej kaskady i strumienia – 10 000 zł.
– Oczyszczalnia korzeniowo-trzcinowa i druga kaskada – 11 000 zł.
– Remont i powiększenie dwupoziomowego tarasu – 450 zł/m2. Zielony dach nad werandą (24 m2) z linią kroplującą, z własną robocizną – 1200 zł (50 zł/m2).
Wrażenia z użytkowania ogrodu
– Wiemy, że w sztucznym zbiorniku kąpielowym nie powinno być ryb, bo zanieczyszczają wodę. Nasze oswojone karasie, liny i karpie wręcz nas adorują podczas pływania, ale jest to niekłopotliwe. Zarybiliśmy oczko, bo na równi z funkcją kąpielową zależało nam na jego ozdobnej funkcji. Typowy basen kąpielowy stwarza w ogrodzie zupełnie inny klimat. Oczko celowo ulokowaliśmy przy tarasie, by widzieć i słyszeć: wodę, ptaki, owady. Skoro mamy tak blisko wodę i używamy jej do kąpieli, pracowaliśmy nad odpowiednim jej oczyszczaniem i natlenianiem. Kiedy dobudowanie pierwszej kaskady przy tarasie nie dało pożądanego efektu, zbudowaliśmy drugą. Ale dopiero założenie oczyszczalni korzeniowo-trzcinowej było strzałem w dziesiątkę. Filtr mechaniczny (beczkowy) sprawdza się do wstępnego oczyszczania wody.
– Przy okazji remontowania oczka powiększyliśmy dwupoziomowy taras. Płytki ceramiczne zastąpiliśmy deskami egzotycznymi (bangkirai). Deski na podniesionej, zadaszonej części tarasu są ryflowane tylko od spodu, żeby ogrodowa podłoga stała się przedłużeniem domowej. Na podeście kąpielowym ułożyliśmy deski dwustronnie ryflowane, bo są antypoślizgowe. Drewno raz w roku impregnujemy specjalnym olejem.
– Początkowo dach domu i werandy był pokryty osikowym gontem z Suwalszczyzny. Z powodu zbyt małego kąta nachylenia dachu werandy, drewniane pokrycie zaczęło gnić, więc zastąpiliśmy je żywym, zielonym dachem. Połać dachu uszczelniliśmy folią, a jako rezerwuar wody dla roślin zastosowaliśmy 5 cm warstwę sztywnej wełny mineralnej. Pod nią ułożyliśmy siatkę, a nad nią – 7 cm warstwę przepuszczalnego substratu. Posadziliśmy rośliny skalne i cebulki miniaturowych kwiatów. Po jakimś czasie dołożyliśmy automatyczne nawadnianie kroplujące, bo rośliny usychały podczas upałów. Dziś skorzystalibyśmy z profesjonalnych materiałów, przeznaczonych do budowy dachów odwróconych.
– Cieszymy się, że remont i dwukrotna rozbudowa kompleksu wodnego nie wypłoszyły na stałe z ogrodu jego dzikich mieszkańców. Pojawia się u nas czapla, polująca na karasie błyskające pod taflą wody, oraz kaczki, szukające miejsca na gniazdowanie. Wieczorami kumkają rzekotki, a wtórują im większe żaby. Najbardziej wyczekiwanym przez nas gościem jest jednak zimorodek. To ulubieniec całej rodziny.
Tekst i zdjęcia: Lilianna Jampolska