W ogrodzie-parku | Reportaż ogrodowy

W ogrodzie-parku, fot. Lilianna Jampolska

Ogród Krystyny i Januarego w Marynku ma wszystko – koronkowy baldachim ze starych drzew i nasłonecznione polany, altanę nad oczkiem wodnym i wiatę przy domu do grillowania, basen pływacki pod chmurką, pergolę-ciennik, kameralne zakątki i długie osie widokowe, a nade wszystko – niepowtarzalny nastrój. Zielone otoczenie i atmosfera zachwycają.

Posłuchaj
00:00
1

Patrząc na obecny bujny ogród, rozciągający się na powierzchni 2,7 ha, nikt nie przypuszcza, że ziemia jest tu piaszczysta i nieurodzajna, klasy VI (nawet żyto nie chciało tu rosnąć). Jednak 40 lat temu January, nie zważając na słaby grunt, śmiało snuł plany zagospodarowania terenu przy istniejących i nowo wzniesionych zabudowaniach. Najpierw sam zaprojektował tu i ówdzie kępy drzew. Kiedy zginęły w wielkiej przestrzeni, pomyślał, że warto mieć jeszcze sad i własne owoce. Ale przy ich uprawie poniósł kompletną klęskę. Żartobliwie przyznaje, że kilogram jabłek kosztował go 100 zł. Lata mijały, a obszar wciąż nie przypominał przyjaznego ogrodu wypoczynkowego.

Park: duma projektantki i właścicielki

Sprawy ruszyły w dobrym kierunku, kiedy poprosił o pomoc znaną architekt krajobrazu, Ewę Taczanowską.

"Projektantka od razu "kupiła" mnie stwierdzeniem, że każdy architekt krajobrazu potrafi zaaranżować przestrzeń kwitnącą od wiosny do jesieni, lecz nie każdy zdoła stworzyć ozdobną w zimie – opowiada January. – I to był początek naszej dalszej pięknej znajomości, która trwa do dzisiaj. Od tego momentu nie wtrącałem się do pracy pani Ewy, widziałem, że mam do czynienia z profesjonalistką. Sporządziła piękny projekt, a na komputerowych wizualizacjach pokazała, jak ogród będzie wyglądał za 10, 20, 50 i 100 lat. Zrobiły na mnie duże wrażenie. Na wstępie zajęła się urządzeniem strefy wjazdowej i wypoczynkowej wokół budynków, później powstawały dalsze partie ogrodu. Fantastycznie podkreśliła charakter posesji, na której stoi dawny murowany dwór oraz drewniany dom z lat 80. ub.w. Staropolskim obyczajem otoczyła je dębami, lipami, klonami, kasztanowcami itd. Faza wykonawcza była mordercza, gdyż pod każde drzewo najpierw trzeba było wykopać szeroki i głęboki dół, wypełnić go mieszanką gliny i żyznej ziemi, potem je posadzić. Ale to nie był koniec uciążliwej pracy – na początku nie mieliśmy automatycznego podlewania, wszystkie sadzonki trzeba było regularnie podlewać wodą z węża.

Architektka chyba lubi projekt sporządzony dla nas i uzyskany efekt, bo co jakiś czas przyjeżdża w odwiedziny. Jej zabiegi są już w pełni widoczne, więc pełna dumy zapowiedziała, że następnym razem przywiezie tabliczkę z własnym imieniem i nazwiskiem. Na pewno umieścimy ją w godnym miejscu. I nie będzie to pierwsza tabliczka! Na polance, położonej nieopodal oczka wodnego, po urodzeniu się każdego wnuka sadziłem drzewo i opatrywałem je pamiątkowym napisem. W Zakątku Wnucząt rosną cztery dedykowane im drzewa – dąb, świerk, jodła i sosna."

Architektka krajobrazu zdradziła Januaremu kilka ważnych zasad kreowania ozdobnej przestrzeni. Między innymi to, że jeśli nowo założony ogród ma się dobrze prezentować przez pierwsze 10 lat, nasadzenia koniecznie muszą być gęste. Później część okazów drzew należy przesadzić, oddać, ewentualnie wyciąć. Właściciele zrealizowali pierwszy wariant, wypełniając roślinami dalsze rejony posiadłości (cała zajmuje 50 ha). Mieszana kompozycja, czyli form liściastych i iglastych, sprawia, że park nie znika z nadejściem jesieni.

W ogrodzie-parku - kolaż, W ogrodzie-parku, fot. Lilianna Jampolska

1. Reprezentacyjną strefę wjazdową uświetnia realistyczna figura konia, wykonana z tworzywa sztucznego, w skali 1:1. To udany prezent dla Januarego, od dzieciństwa zapalonego koniarza.

2, 3. Architektka krajobrazu wspaniale podkreśliła charakter posesji z zabudowaniami w stylu polskim. Posadziła parkowe gatunki drzew, m.in. lipy, dęby, klony, kasztanowce, a między nimi zgrabnie poprowadziła podjazdy i ścieżki. Właściciele z daleka słyszą charakterystyczny chrzęst kół aut, toczących się po granitowym grysie.

Hubertusy i biegi Januarego

Pierwszego konia właściciel dostał od dziadka, posiadacza majątku ziemskiego, już w wieku siedmiu lat i przez ponad siedemdziesiąt lat był czynnym jeźdźcem (ostatni raz siadł na konia rok temu). W pensjonacie-stadninie, położonej tuż przy jego posiadłości, trzyma nadal kilka własnych koni, przeżywają tu godną emeryturę. W samym ogrodzie też ma konia, tyle że wykonanego w skali 1:1 z tworzywa sztucznego. To prezent od znajomego. Figura jest bardzo realistyczna i wiąże się z nią anegdota. Znajomy, wioząc ją na ciężarówce przez ponad 120 km do Marynka z Łodzi w zimowy dzień, gdy temperatura spadła do –25°C, kilkakrotnie został zatrzymany przez policję. Funkcjonariusze zamierzali go ukarać za transport zwierzęcia bez zabezpieczenia i podczas złej pogody.

Jako zapalony "koniarz" właściciel przez wiele lat, jesienią, organizował ze swoimi pracownikami tradycyjne gonitwy za lisem, czyli Hubertusy. Na 12 lat zmienił nieco formułę plenerowych spotkań, urządzając Bieg Januarego w okolicy swoich imienin. Wtedy na przełomie września i października zapraszał do przydomowego parku nawet pięciuset znajomych. Najpierw goście jechali do pobliskiego lasu w czterdziestu furmankach, ci znamienitsi – w bryczkach. Na leśnej polanie czekały już na nich stoły, jedzenie i kelnerzy. Wkrótce pojawiali się jeźdźcy na koniach i rozpoczynali pokaz rozmaitych chodów, m.in. efektownego galopu i cwału. Potem rozpoczynała się gonitwa za lisem. Goście obserwowali wszystko, popijając nalewki. Po biegu towarzystwo w dobrych humorach wracało na posesję Januarego i przy suto zastawionych stołach bawiło się pod baldachimem drzew. Zabawne było to, że ani razu nie padał wtedy deszcz!

Oczko wodne, grillownia, pływalnia

Zasługą architektki krajobrazu jest umiejętne okiełznanie wielkiej przestrzeni, skompletowanie szaty roślinnej, poprowadzenie osi widokowych i coraz wspanialszy efekt parku. Januarego zaś – dodanie kilku kameralnych zakątków i małej architektury ogrodowej.

Zakątek z altaną nad oczkiem wodnym przygotował, żeby móc w oddaleniu od domu przyglądać się przyrodzie, zwłaszcza drzewom poświęconym wnuczętom (posadził je w centrum słonecznej polany). Natomiast rozległą i przewiewną wiatę ze stacjonarnym grillem, wielkimi stołami i ławami – do letnich przyjęć i spożywania obiadów na łonie natury. Z altanami i zakątkami w ogrodzie-parku jest wygodnie i tak pięknie, że w lecie nikomu nie chce się stąd nigdzie wyjeżdżać. Szczególnie w upały, kiedy można korzystać z basenu pod chmurką.

W ogrodzie-parku - kolaż, W ogrodzie-parku, fot. Lilianna Jampolska

4. Opodal domu znajduje się najczęściej używana, funkcjonalna przestrzeń wypoczynkowa z obszerną wiatą grillową oraz basenem pod chmurką. Tu najlepiej można się rozkoszować widokami, śpiewem ptaków, dobrym jedzeniem, słońcem i pływaniem.

5. Pływalnia ma system oczyszczania i podgrzewania wody (z pompą ciepła), przeciwprąd, fontannę, folię do zasłaniania tafli. Najczęściej korzysta z niej właścicielka, uwielbiająca pływać. Nie przeszkadza jej głębokość niecki do 2 m. Jednak z uwagi na bezpieczeństwo, January nie poleca aż tak głębokiego kąpieliska, żartobliwie twierdzi, że powinien zatrudnić ratownika.

W maju January zarządza jego otwarcie. Kąpielisko działa zazwyczaj do września. Ta profesjonalna dwuczęściowa pływalnia powstała blisko 20 lat temu. Strefa dla dobrych pływaków ma wymiary 12 × 8 × 2 m, specjalistyczny zestaw filtrów, tzw. przeciwprąd, ogrzewanie z pompą ciepła (zamontowane w ścianach zbiornika), fontannę i folię do przykrywania niecki. Podgrzewaną wodę oferuje również płytszy brodzik, wcześniej przygotowany dla wnucząt (już dorosły). Niecki powstały z żelbetu, są ocieplone styropianem, na zewnątrz wykończone folią. Obecnie z basenu korzysta głównie żona, Krystyna, bo uwielbia pływać. January twierdzi, że większy zbiornik jest zbyt głęboki i wymaga opieki ratownika (jego dno opada do 2 m głębokości, więc trzeba być ostrożnym). Dla bezpieczeństwa użytkowników dziś zbudowałby nieco płytszy.

Najbardziej jest zadowolony z widoku, jaki roztacza się z centralnie ustawionego drewnianego domu. Panorama rzeczywiście jest przepiękna – majestatyczna i uspokajająca.– Robię to wszystko od czterdziestu lat z wiarą, że park przetrwa kolejne 40, 140 lat, i dłużej – opowiada. – To mój pomnik i łączność z następnymi pokoleniami.

W ogrodzie-parku - kolaż, W ogrodzie-parku, fot. Lilianna Jampolska

6. Zakątek z oczkiem wodnym w głębi ogrodu wymyślił właściciel. Lubi usiąść w altanie nad wodą i patrzeć na pobliską polankę, na której rosną cztery drzewa (dąb, świerk, jodła, sosna), posadzone po urodzeniu się każdego z wnucząt. Latem tafla wody zarasta tatarakiem, ale po jego usunięciu, miejsce to wydaje się mniej romantyczne i naturalistyczne. Pod liśćmi grzybieni chowają się karpie i karasie.

7. Nad ścieżką January polecił skonstruować pergolę (zamierzał nią nieco zasłonić ścianę pobliskiej stodoły). Początkowo projektantka ogrodu odnosiła się do tego sceptycznie, lecz szybko zmieniła zdanie, bo taki ciennik mieści się w charakterze reszty parku.

8. January najbardziej jest zadowolony z widoku, jaki roztacza się z centralnie ustawionego drewnianego domu. Cały park zajmuje powierzchnię 2,7 ha.

Wrażenia z użytkowania ogrodu

  • Basen wymaga regularnej obsługi. Robimy to we własnym zakresie, specjalistyczna ekipa od basenów przyjeżdża tylko 2 razy w roku, uruchamia system wiosną i zamyka jesienią. Przed zimą spuszczamy większość wody, wiosną czyścimy folię i nalewamy nowej. Choć niecka znajduje się w nasłonecznionym miejscu, to jednak otaczają ją drzewa liściaste i iglaste – niestety, teren jest mocno zadrzewiony. Codziennie wiatr nawiewa do pływalni liście, igły, paprochy, pyłek, więc sprzątamy je ręcznym wodnym odkurzaczem basenowym i podbierakiem z siatką. Badamy także odczyn pH wody i ewentualnie stosujemy regulujący go środek oraz dozujemy preparat przeciwko glonom. Niecka jest duża i ma głębokość do 2 m, utrzymywanie wody w czystości i podgrzewanie jej do temperatury 30°C kosztuje miesięcznie (odpowiednio) 200 zł + 450 zł. Początkowo do zasłaniania tafli używaliśmy specjalnej folii solarycznej, po jej zniszczeniu się – grubej filii bąbelkowej. Też jest dobra. Na początku obrzeża basenu wykończyliśmy mrozoodpornymi płatkami ceramicznymi, lecz po zmoczeniu stawały się śliskie. Taka nawierzchnia nie jest bezpieczna dla biegających dzieci, dorośli również musieli bardzo uważać, dlatego wymieniliśmy ją na ryflowane deski z drewna egzotycznego. Sytuacja się poprawiła. Deski szorujemy po zimie i chronimy olejem do drewna – strefa basenowa ma być higieniczna i bezpieczna.

  • Dopiero 5 lat temu założyliśmy automatyczny system podlewania. Zraszacze wynurzalne obejmują obszar 0,5 ha, czyli strefę wjazdową i wypoczynkową tuż przy zabudowaniach. Pięć sekcji podlewa ogród wodą ze studni głębinowej. Zgromadziliśmy całkiem spory profesjonalny park maszyn do obsługi wielkiego ogrodu. Trawnik kosimy traktorkiem, rośliny strzyżemy nożycami ręcznymi, elektrycznymi, spalinowymi. Co roku zbieramy 15 ciężarówek różnorodnej ściętej zielonej masy! Pracy w takim ogrodzie jest co niemiara.

Koszt założenia i pielęgnacji ogrodu

Ogród na 2,7 ha powstaje od prawie 40 lat. Przez cały rok pielęgnuje go ogrodnik (od czasu do czasu z pomocnikiem). Latem dba o rośliny i trawnik, jesienią grabi liście, w zimie odśnieża trakty komunikacyjne, naprawia i konserwuje sprzęt ogrodowy itp. Długie żywopłoty strzyże specjalistyczna firma.

Basen z oprzyrządowaniem – 120 000 zł, tegoroczna naprawa skimmerów – 1800 zł. System automatycznego podlewania w 2014 r. – 30 000 zł. Nawozy i środki ochrony roślin – rocznie 4000 zł.

Źródło: magazyn Budujemy Dom
Tekst: Lilianna Jampolska
Zdjęcia: właścicielka i Lilianna Jampolska

Obserwuj
Tematy
Więcej na ten temat
Sekrety pięknych storczyków. Eksperci radzą, jakie produkty wybrać do codziennej pielęgnacji
Komentarze

Sekrety pięknych storczyków. Eksperci radzą, jakie produkty wybrać do codziennej pielęgnacji
To się przyda
Tagi
Najnowsze treści