W relacjach międzysąsiedzkich często dochodzi do nieporozumień i sporów, które mogą zakłócić harmonię życia codziennego. Niezależnie od tego, czy mieszkamy w gęsto zabudowanej miejskiej dżungli, czy w spokojnej, rozległej przestrzeni wiejskiej, konflikty z sąsiadami mają tendencję do pojawiania się w najmniej oczekiwanych momentach. Czasami źródłem niezgody jest głośna muzyka do późna w nocy, innym razem niekończące się imprezy w ogrodzie.
Jednak nie wszystkie spory dotyczą bezpośrednich interakcji między sąsiadami. Część z nich wynika z naturalnych procesów i zjawisk, takich jak wzrost roślin i drzew, które nie znają granic i nie zatrzymują się na płocie. Właśnie takie z pozoru błahe kwestie, jak prawa do owoców z drzew rosnących na granicy działek, mogą stać się źródłem długotrwałych konfliktów, wymagających nie tylko zdrowego rozsądku, ale i znajomości przepisów prawa.
Owoce na gałęziach nad naszą działką – czyje są owoce?
Drzewo rosnące blisko granicy działki prawie na pewno wypuści gałęzie, które będą przechodzić na stronę sąsiada. Co w sytuacji, gdy na gałęziach pojawią się owoce? Do kogo należą owoce? Prawo jasno określa, że dopóki owoce znajdują się na drzewie, to należą do właściciela rośliny, a więc nie można ich zerwać, nawet jeśli cała gałąź znajduje się nad naszym gruntem.
Co więcej, zgodnie z artykułem 149 kodeksu cywilnego właściciel drzewa ma prawo wejść na nasz teren, aby zebrać swoje owoce, czy dokonać cięcia pielęgnacyjnego. Oczywiście nie może przy tym doprowadzić do żadnych szkód na naszej działce, a jeśli takie zaistnieją, to ma on obowiązek ich usunięcia lub pokrycia kosztów szkody.
Owoce z drzewa sąsiada spadły na nasz grunt – do kogo należą?
Sytuacja zmienia się, gdy owoce nie znajdują się już na drzewie, tylko spadły na ziemię. Zgodnie z kodeksem cywilnym art. 148:
To oznacza, że dopóki owoce znajdują się na drzewie lub krzewie, to należą do właściciela rośliny, ale gdy plony spadną na ziemię, to należą już do właściciela gruntu, na którym leżą.
Odwieczny spór o owoce z granicy działki
Kłótnie o gałęzie, które przerastają nad płotem, a co za tym idzie również o owoce to odwieczny problem, który pojawiał się często też w literaturze. Dobrym przykładem jest Rzędzian, który pojawia się w „Ogniem i Mieczem” oraz „Potopie” Sienkiewicza. Jego rodzina przez lata kłóci się z sąsiadami o gruszki, pojawiające się na gałęziach po ich stronie płotu. „... gruntami, a w połowie nad naszymi ma gałęzie. Owóż jak ją Jaworscy trzęsą, to i nasze gruszki opadają, a dużo idzie na miedzę. Oni tedy powiadają, że te, co na miedzy to ich...”. Na szczęście prawo jest w tej kwestii jasne i dokładnie określa do kogo i w jakiej sytuacji należą owoce, co pomaga rozstrzygnąć ewentualne spory.
Najprostszym rozwiązaniem jest rozmowa z sąsiadem i niesadzenie drzew zbyt blisko granicy działki, a problem zostanie rozwiązany zanim w ogóle się pojawi. Co, jednak gdy drzewo rośnie pomiędzy działkami? Sienkiewicz w „Ogniem i Mieczem” pisał „Domniemywa się, że mury, płoty, miedze, rowy i inne urządzenia podobne, znajdujące się na granicy gruntów sąsiadujących, służą do wspólnego użytku sąsiadów. To samo dotyczy drzew i krzewów na granicy”. Jest to prawda dość uniwersalna: w takim przypadku najlepiej, aby każdy sąsiad zabrał owoce, które spadły na jego grunt, a tym na ziemi wspólnej lub niczyjej można podzielić się po równo.
Tekst: G.T., zdjęcie tytułowe: JackF, Michał Magiera / AdobeStock