Co prawda projektuje domy, ale wiedza budowlana i wyczucie przestrzeni przydały się jej do stworzenia w ogrodzie prywatności i określonego nastroju. W zakątkach, w których ustawiła stylowe meble, od razu czuje się specyficzny klimat willowej dzielnicy z przedwojennymi tradycjami. Dzięki tym licznym zakątkom powstał tajemniczy ogród.
Bryła domu oraz proste funkcjonalne tarasy i podjazd do garażu nawiązują natomiast do współczesnych rozwiązań. I jedno drugiemu nie przeszkadza. Ogród obchodził niedawno jubileusz 30-lecia i dorobił się już kawałka własnej historii. Choć nie tak długiej, jak historia dzielnicy, w której się znajduje.
W zielonej sypialni Warszawy
Na początku XX w. była tu samodzielna letniskowa miejscowość, w której bogaci Warszawiacy budowali dacze i spędzali lato. Na zimę wracali do miasta. Z czasem zaczęli zmieniać domy letniskowe w całoroczne, bo rozwojowi okolicy sprzyjała wygodna komunikacja Koleją Nadwiślańską oraz objęcie jej części Mazowieckim Parkiem Krajobrazowym. Obecnie teren należy do miasta stołecznego Warszawy, a domy w tej spokojnej, nisko zabudowanej dzielnicy są poszukiwane, ponieważ otaczają je spore działki z sosnowym starodrzewem.
Jak przystało na "zieloną sypialnię", położoną na obrzeżu miasta, dom Niny również jest otoczony dużym ogrodem. Po odliczeniu powierzchni zabudowy domu i podjazdu, zielona część działki ma powierzchnię 1300 mkw. To dużo, jak na miejskie warunki, ale w tej dzielnicy to standard. Mimo że posesja znajduje się przy wąskiej spokojnej ulicy, właścicielka od razu zasłoniła roślinnością wnętrze działki. Przy ogrodzeniu posadziła kępy roślin zimozielonych (głównie cisy i świerki) oraz rozmaite drzewa i krzewy liściaste. Zwarte, nieregularne grupy roślin stworzyły przez lata tak samo skuteczną barierę, jak równe szpalery żywotników. Przesłony autorstwa Niny są jednak mniej sztywne i formalne. Miękkie i przyjazne w charakterze liściaste stanowią około 80% posadzonego przez nią drzewostanu.
W ogrodzie utworzono kilka ciekawychzakątków. Wewnątrz działki jest cicho i przytulnie mimo, że to Warszawa (fot. arch. Budujemy Dom). |
- Kiedy w 1981 roku rozpoczynałam z mężem zagospodarowywanie otoczenia nowo postawionego domu, uboga ziemia nadwiślańskiej wydmy nie była dobra do uprawy roślin ozdobnych - opowiada właścicielka.
- Podłoże na działce zmieszaliśmy z gliną i czarnoziemem, dowiezionymi ciężarówkami. Praca była katorżnicza, ale konieczna. Dopiero potem zaczęłam tworzyć na otwartej przestrzeni zakamarki, bo nie lubię, gdy cały ogród widać jak na patelni. Sadzenie roślin trwało dobrych kilka lat, a i teraz ciągle muszę wymieniać zniszczone przez mróz albo szkodniki egzemplarze. W latach 80. roślin ozdobnych się nie kupowało, tylko je zdobywało. Pociągało mnie to polowanie. Regularnie jeździłam w Al. Krakowską, do największego sklepu ogrodniczego, albo szukałam roślin na bazarach i u ogrodników amatorów, pozbywających się nadwyżek.
Wielokrotnie popełniłam błędy w ich dobieraniu. Na początku, kiedy jakiś okaz wpadał mi w oko, od razu chciałam go mieć. Teraz jestem rozważniejsza i mam większą wiedzę ogrodniczą. Stworzyłam kolekcję wytrzymałych kalin, funkii, żurawek, tawułek i niemarznących odmian hortensji. Na rabatach pod drzewami uprawiam tzw. rośliny architektoniczne - pluskwicę, języczkę, parzydło leśne. Wybieram rośliny z kwiatami w zimnej palecie barw - białej, niebieskiej, fioletowej, różowej. Czyste, zimne kolory podkreślają różne odcienie zieleni. Unikam kwiatów żółtych i pomarańczowych, ponieważ nie dają ogrodowi świeżości i wrażenia ochłody w okresie upałów. Wyjątek zrobiłam tylko dla języczki, która kwitnie na żółto.
Oczko wodne
Piaszczysta, sucha działka od razu prosiła się o jakiś wodny akcent. Na szczęście Nina postanowiła zbudować zbiornik akurat w momencie, kiedy w sklepach ogrodniczych pojawiły się specjalistyczne folie stawowe. Nieckę oczka umieściła w narożniku ogrodu, na końcu osi widokowej, ciągnącej się przez trawnik od tarasu przy salonie. Pod względem widokowym miejsce rzeczywiście wybrała najlepsze. Gorzej sprawdza się pod względem użytkowym, ponieważ wodę zaśmiecają igły sypiące się z kilku starych sosen. Dopóki w oczku żyły karasie, cieniowanie tafli wody przez konary drzew bardzo się im przydawało. Kilka lat temu ryby nie przetrwały jednak mroźnej zimy, chociaż głębokość niecki dochodzi do 1,50 m, a jej pojemność do 6 m3.
Obecnie właścicielka uprawia w niej nenufary i kilka innych roślin wodnych, jednak coraz bardziej męczy ją nieustanna pielęgnacja zbiornika. Pieczołowicie dobrane i ułożone obrzeże po wielu latach staje się niestabilne, ponieważ wykruszyła się zaprawa cementowa pod płytami łupka. Pęka również folia stawowa. Nina zamierza w przyszłości zastąpić ją gotową wypraską z tworzywa sztucznego, albo… zlikwidować zbiornik! Dla fauny i flory ogrodu, jak również dla jego użytkowników, byłaby to niepowetowana strata. Służy on bowiem drobnym ogrodowym zwierzętom jako poidełko oraz tworzy na działce sprzyjający mikroklimat.
Oczko wodne zostało umieszczone w najdalszej części ogrodu. Brzegi folii, którą wyłożono oczko starannie przykryto płaskimi płytami łupka norweskiego (fot. arch. Budujemy Dom). |
Ławeczka z piaskowca mebluje kolejny zaułek ogrodu (fot. arch. Budujemy Dom). |
Te meble ogrodowe Nina zaprojektowała sama. Metalowe elementy kupiła w sklepie, a stolarz dorobił do nich elementy drewniane (fot. arch. Budujemy Dom). |
Miejsca do wypoczynku
Nina lubi wypoczywać blisko roślin. Na trawniku zaplanowała dwa wypoczynkowe zaułki - pierwszy z kompletem mebli na utwardzonym placyku, drugi - bardziej kameralny z małą kamienną ławeczką.
Utwardzony placyk zbudowała nieopodal oczka wodnego. Wykończyła go takimi samymi płytami łupka norweskiego, jakie wybrała na obrzeża zbiornika wodnego. Meble zaprojektowała samodzielnie. Stylizowane elementy z metalu kupiła w firmie "Świat odlewów", a części drewniane dorobił do nich okoliczny stolarz.
Przy domu architektura ogrodu jest bardziej nowoczesna. To w dużym stopniu zasługa przeprowadzonego 12 lat temu remontu budynku, podczas którego wymieniono dach, założono zewnętrzne żaluzje, ułożono nową opaskę wokół murów i podjazd do garażu. Nina "błysnęła" wtedy prostymi, ale bardzo funkcjonalnymi pomysłami na zorganizowanie strefy wypoczynku przy kuchni i przy salonie. Wykorzystała do tego celu opaskę, okalającą dom. Przed remontem opaskę tworzyła brzydka wylewka z betonu. Właścicielka zmieniła ją na trakt o szerokości 1 m, utwardzony betonową kostką. Poszerzyła go w dwóch miejscach do 2 m - przy kuchni zorganizowała miejsce do opalania się, a od strony salonu - do napicia się kawy. I to wystarczyło.
Na skraju betonowej opaski, pod okapem dachu, ustawiła metalowe zbiorniki na deszczówkę, którą podlewa pobliskie kwiaty. Początkowo zamierzała obudować zbiorniki drewnem, ale w końcu pozostawiła w pierwotnym stanie, jakby wyprzedzając obecną modę. Budując je dzisiaj, wykorzystałaby płyty ze stali nierdzewnej. Wyglądałyby bardziej nowocześnie i estetycznie.
Jakiej pielęgnacji wymaga ogród i ile to kosztuje?Właścicielka samodzielnie pielęgnuje ogród. Stara się wdrażać ekologiczne metody uprawiania roślin, m.in. nawozi naturalnymi nawozami (krowiakiem i kurzakiem) i, jeśli jest to możliwe, podlewa deszczówką. Wiosną, w okresie rozwoju liści bylin (w tym szczególnie funkii i języczki), stosuje preparaty zwalczające ślimaki. W ciągu lata non stop walczy z chwastami.
|
Koszty założenia ogrodu
|
Wrażenia z użytkowania ogrodu
|
autor Lilianna Jampolska