Dorastałem w domu, w którym wszystko: od mebli, zasłon, sztućców i tapet, po piec na koks, który ogrzewał zbudowaną w roku 1870 szklarnię, pamiętało czasy królowej Wiktorii. Styl uprawiania ogrodu był również silnie zakorzeniony w latach 80. XIX wieku: rośliny do nasadzeń przygotowywano w szklarni, a potem przewożono pomalowaną na zielono drewnianą taczką i sadzono rzędami na rabatach przed domem i po jego bokach – a była to niezbyt urodziwa wiktoriańska willa z czerwonej cegły pokrytej tynkiem kamyczkowym, zaprojektowana przez mojego pradziadka.
Na bliźniaczych rabatach okalających drzwi frontowe wiosną niezmiennie rosły laki wonne, a pod koniec maja zastępowano je pelargoniami i białymi smagliczkami. Smagliczkę uprawiano z nasion na drewnianych paletkach, a pelargonie przygotowywano z pobieranych we wrześniu sadzonek, które zimą przechowywano w szklarni. Hartowano je w zimnym inspekcie z przeszklonych świetlików przypominających okna gilotynowe.
W szklarni z zardzewiałymi rurami i korytem przeznaczonym do czerpania wody za pomocą konewek całymi miesiącami utrzymywał się duszący zapach setek pelargonii rabatowych poustawianych w glinianych donicach na żeliwnych półkach...
Pełen tekst możesz przeczytać w magazynie Gardeners' World Edycja Polska Lipiec-Sierpień 2016