Inni redaktorzy nie muszą mieć ogrodu. Wystarczy, że mają nasz Zielony Ogródek
Mówi się, że naśladownictwo to najwyższa forma uznania. Ale kiedy "przypadkowe podobieństwa" w tytułach, tematach i strukturach tekstów powtarzają się z zadziwiającą regularnością, zaczyna to przypominać bardziej uprawę pasożytniczą niż własny ogródek. Z uważnością i zainteresowaniem obserwujemy, jak niektórzy redaktorzy portali internetowych coraz częściej sięgają po ogrodnicze tematy. Szkoda tylko, że ich głównym źródłem pomysłów jesteśmy my.
Wysiew po naszemu, zbiór po ichniemu
Jednego dnia publikujemy artykuł o podlewaniu ogrodu w upał. Dajemy konkretne porady, zwięzłe śródtytuły i ładne zdjęcia. Kilka dni później na innym portalu pojawia się tekst... no cóż, znajomy. Ma podobny układ, niemal identyczne nagłówki, tylko dla niepoznaki inne zdjęcie. Ciekawe, prawda?
Gdyby nie my, nie wiedzieliby, że hortensja kwitnie latem
Obserwujemy z rozbawieniem, jak nasze poradniki zamieniają się w cudze "newsy". Gdy piszemy o różnicy między kompostem a kiszonką z trawy – chwilę później "gdzieś tam" pojawia się podobna treść. Gdy publikujemy poradnik sadzenia róż jesienią – "ktoś" dostaje olśnienia i pisze o tym samym. Trudno powiedzieć, czy to tylko brak pomysłów, czy długofalowa strategia wydawnicza.
Czytaj, kopiuj, publikuj – prosty przepis na sukces?
Pewien portal internetowy (celowo nie podajemy nazwy, aby redaktorom nie zwiędły zasięgi) najwyraźniej uznał, że po co pielić, siać i nawozić, skoro można po prostu zerwać gotowy plon? Zamiast zgłębiać temat, wystarczy wejść na naszą stronę, przejrzeć kilka artykułów i znaleźć "newsa", by go przepisać, przerobić i voila – "autorski poradnik ogrodniczy" gotowy. Jeszcze tylko dodać tytuł z "szokiem" lub "trikiem" i już można zgarniać zasięgi.
Zamiast ogrodu – klikanie po sieci
Nie mamy nic przeciwko temu, że ogrodnictwo staje się modne. Ale trochę szkoda, że dla niektórych redaktorów największym wysiłkiem w sezonie jest wejście na Zielony Ogródek. Zamiast wymyślić coś samodzielnie, wolą stać za plecami i podpatrywać, co robimy. Tylko że w ogrodnictwie – i w pisaniu – najlepsze efekty przynosi własna praca, nie cudze zbiory.
Zdjęcie tytułowe: Aurora Blaze / Adobe Stock