Męczennica kusi egzotycznymi kwiatami, ale jej zimowanie w Polsce wcale nie jest oczywiste. Roślina pochodzi z cieplejszych stref, więc wymaga świadomego podejścia, jeśli ma przetrwać kolejny sezon. Sprawdź, kiedy Passiflora może zachowywać się jak bylina, a kiedy lepiej potraktować ją jak roślinę jednoroczną.
Passiflora, a właściwie męczennica, rośnie naturalnie w klimacie cieplejszym od naszego, dlatego w większości regionów nie znosi typowych zimowych spadków temperatur. Jednak niektóre jej gatunki i odmiany radzą sobie z chłodem nieco lepiej. W praktyce oznacza to, że uprawiane w ogrodzie okazy zwykle wymagają przeniesienia do pomieszczenia. W przeciwnym razie ich pędy przemarzają, a roślina nie zawsze odbija wiosną.
W sprzedaży dostępnych jest kilka gatunków męczennic, które różnią się tolerancją na mróz. To od nich zależy, czy roślina ma szansę przetrwać kolejny rok. Najczęściej wymieniane i bardziej odporne na chłody to męczennice:
{$in-article-module}
Te gatunki i odmiany potrafią wytrzymać temperatury w okolicach -10°C, ale tylko w sprzyjających warunkach, na stanowiskach osłoniętych i pod solidnym okryciem. W surowe zimy mogą jednak przemarzać całkowicie, dlatego nie gwarantuje to corocznego odrastania. W praktyce męczennica może być rośliną wieloletnią, ale tylko pod warunkiem zapewnienia jej odpowiedniej ochrony oraz posadzenia w miejscu jak najcieplejszym.
Rośliny doniczkowe zdecydowanie najłatwiej przezimować, ponieważ można je przenieść z balkonu czy tarasu do pomieszczenia. Ten sposób daje największą szansę na zachowanie rośliny w dobrej formie na następny sezon. Wymaga to jednak kilku zasad, bo passiflora źle znosi zbyt wysoką temperaturę zimą.
Po przeniesieniu rośliny należy ograniczyć podlewanie i ustawić ją w miejscu jasnym, ale chłodnym. Temperatura około 8-12°C pozwala jej przejść w stan spoczynku.
{$in-article-module}
W cieplejszych rejonach kraju, zwłaszcza na zachodzie i południu, niektórzy ogrodnicy testują uprawę męczennicy w gruncie jako rośliny wieloletniej. Wymaga to jednak starannego zabezpieczenia: grubego kopczyka, agrowłókniny, a czasem nawet dodatkowej osłony od wiatru. Trzeba pamiętać, że nawet wtedy ryzyko utraty rośliny jest wysokie, a odbicie z korzeni nie zawsze następuje. Ten sposób zimowania warto traktować jako eksperyment, a nie pewną metodę.
Zdjęcie tytułowe: Biljana Nik / AdobeStock
☺️ Dziękujemy, że przeczytałaś/eś artykuł do końca. Bądź na bieżąco i zapisz się do newslettera. Odwiedź nas na Facebooku, Instagramie, Pintereście, YouTube oraz na forum ogrodniczym. Zajrzyj także do naszego sklepu ogrodniczego.