Był taki czas, kiedy jabłonki w sadzie przerosły wysoką trawę, która, wyprostowana i falująca, rosła w słońcu w środku lata. W zasadzie jedyną pracą, którą musiał tu wykonać ogrodnik, było wykaszanie ścieżki skręcającej w kierunku bramy na pole. Coś koło połowy lipca robiłem to i zagrabiałem z niej trawę na wielki stóg, który kompostował się równo rok, a kury paradowały wokół świeżo odsłoniętej trawy aż do jesieni, kiedy na krótką darń spadały jabłka. Wiosną powoli rozrastały się dzikie żonkile, a ich delikatne kwiaty na krótkich łodygach pojawiały się wcześniej niż znacznie bardziej ekspansywne trawy.
I tak to wyglądało przez pełne 20 lat. Narcyzy zajmują już prawie cały sad, a drzewa są wyższe i bardziej rozłożyste, i rzucają spory cień, natomiast trawy, które w międzyczasie utraciły wiele elegancji, zrobiły się bardziej sztywne i pełno w nich barszczu, psiej pietruszki i szczawiu.
Dlatego w zeszłym roku postanowiliśmy zmienić taktykę. Zaczęliśmy od przeprowadzenia pryzm kompostowych, ziemi liściowej i rozdrabnialni materiałów przewidzianych do kompostowania na nowe miejsce po drugiej stronie ogrodu. Na ich miejscu wykopano parę rabat. Mądrej głowie dość dwie słowie, więc powiem tylko: jeśli chcecie mieć rabaty pełne żyznej, kruszącej się w dłoniach ziemi, najpierw przez jakieś 10 lat utrzymujcie w docelowych miejscach pryzmy kompostowe i ziemię liściową. Stworzycie glebowy raj!..
Pełny tekst możesz przeczytać w magazynie: Gardeners` World Edycja Polska - Listopad-Grudzień 2017 | |