W ostatnich latach najwcześniejsze miesiące roku w moim ogrodzie były cudownie rozświetlone barwami. Odpowiedzialne za to rośliny – począwszy od kwitnących na granatowo, błękitno, fioletowo i żółto kosaćców żyłkowanych (Iris reticulata), Danforda (I. danfordiae) i histrioides, po szachownice Michajłowskiego (Fritillaria michailovskyi), które są pełne czekoladowych, obrzeżonych na żółto kwiatów, kołyszących się w nieogrzewanej szklarni – ogromnie mnie cieszą, choć radość ta jest zabarwiona żalem, że uprawiam je dopiero od niedawna.
Wydawało mi się, że podobnie jak inne wspaniałe rośliny cebulowe z kategorii „roślin górskich” po prostu nie są z mojej bajki. Nie nauczyłem się ich doceniać, tak samo jak wielu innych przedstawicieli tej grupy – od wyjątkowych, malutkich roślin cebulowych po niewielkie krzewy.
Rośliny górskie (skalne) zawsze były niszowe – nigdy nie weszły do ogrodniczego mainstreamu, a odkąd ogródki skalne przestały być popularnym elementem ogrodów, po prostu wyszły z mody. Szkoda, bo mają w sobie coś z klejnotów i pod tym względem są wyjątkowe. Dzięki ich charakterystycznym cechom można się nimi cieszyć w ogrodzie dowolnej wielkości, w dowolnych warunkach...
Pełen tekst możesz przeczytać w magazynie Gardeners' World Edycja Polska Marzec-Kwiecień 2016