Dalie pochodzą z Meksyku i Ameryki Centralnej – to oczywiste. Oczywistość to właściwe określenie dla dalii, które nie znają półśrodków. Ich olbrzymie, bezczelnie ekstrawaganckie kwiaty rozpoczynają festiwal kolorów, na który nie da się pozostać obojętnym. Nic nie ma w sobie tyle życia, co dalie. Ich jaskrawe kwiaty wydają się grać na rabatach jak prawdziwi mariachi, wypełniając cały ogród energią.
Swego czasu ogrodnicza „arystokracja” nawet nie myślała o uprawie dalii. Często rośliny te były persona non grata na klombach i rosły wyłącznie na działkach i w ogródkach warzywnych entuzjastów, którzy nierzadko uprawiali je tylko na pokazy. Obecnie dzięki tak wybitnym mistrzom jak Christopher Lloyd z Great Dixter dalie znalazły swoje miejsce w ogrodniczej społeczności, lecz chociaż zostały (niechętnie) zaakceptowane, nigdy nie zdobędą należnego im szacunku. Dzięki za to niebiosom, bo ci z nas, którzy je kochają, mogą się nimi rozkoszować niezależnie od ogrodniczych mód. Niezależnie od tego, jakie dalie uprawiasz, niech sprawia ci to przyjemność – obowiązkowo!
Wybierz jasnoczerwoną dalię, np. ‘Alva’s Doris’. Posadź ją przed paciorecznikiem o limonkowozielonych liściach, a ta dwójka zagra tak wspaniale, że właściwie nie będziesz potrzebował już niczego innego do zapierającej dech w piersiach kompozycji. Jeśli chcesz przygotować mocniejszą niespodziankę, dodaj kilka karmazynowych lub purpurowych kwiatów. Dalia ‘Hillcrest Royal’ wygląda zjawiskowo nie tylko dzięki „kłującym” purpurowym kwiatom, lecz także słusznej posturze, bo dorasta do 1 metra – nie da się jej przeoczyć...
Pełny tekst możesz przeczytać w magazynie Gardeners` World Edycja Polska - Marzec-Kwiecień 2018 | |