Chociaż było to już 40 lat temu, doskonale pamiętam chwilę, kiedy to w Glebe Cottage zauważyłam pierwszą samosiejkę. Rośliną, która wyrosła wtedy z własnej woli w ogrodzie na świeżej rabatce nieopodal kuchennych drzwi, był bodziszek łąkowy (Geranium pratense). Moje podekscytowanie graniczyło z niedowierzaniem.
Od tego czasu w ogrodzie wyrosły tysiące samosiejek: pomiędzy kostkami i płytami chodnikowymi ścieżek, na klombach, na krawędziach schodków i w szczelinach murków. Stały się nie tylko nieodłączną częścią ogrodu, lecz także elementem określającym jego charakter. Są wszędobylskie i optycznie zmiękczają granice, dzięki czemu sąsiadujące ze sobą obszary płynnie przechodzą jeden w drugi. Paprocie rozwijają pastorały w ogrodowych niszach i szczelinach, niczym szwy spajając w całość oddzielne zakątki. Maki pojawiają się w niespodziewanych miejscach. A odkąd miesiącznica rozbiła swój obóz, nic jej już nie powstrzyma i rozsiewa się ze zdumiewającą obfitością. Samosiejki wyrastają przypadkowo, ale szczęśliwie żenią się z zaplanowanymi nasadzeniami...
Pełny tekst możesz przeczytać w magazynie: Gardeners` World Edycja Polska - Wrzesień-Październik 2017 | |