W styczniu zaczynam z niecierpliwością szukać powodów, które zatrzymałyby mnie na dłużej w ogrodzie. Nudzi mnie celebrowanie nadejścia nowego roku – zawsze trochę rozczarowuje, a ponadto oznacza koniec świątecznego luzu.
Mam szkockie korzenie, wolę więc bawić się – i zachęcam do tego innych – w Noc Burnsa* 25 stycznia (śpiewanie jego Address to a Haggis jest bardziej porywające niż mamrotanie Auld Lang Syne). Wszak końcówka stycznia jest dobrym czasem, by się cieszyć – sezon ogrodniczy tuż-tuż!...
Pełen tekst możesz przeczytać w magazynie Gardeners' World Edycja Polska Styczeń-Luty 2016