W ciągu 10 miesięcy, od sierpnia 2013 do końca lipca 2014, podczas czterech wyjazdów odwiedziłem 10 ogrodów, których właściciele postanowili zmienić je w ogrody swoich marzeń.
Słuchałem, radziłem, podpowiadałem, czasami – ostrzegałem, a w każdym z nich miałem tylko jeden dzień aktywnej pracy, by nadać działaniom właściwy kierunek. Za całą resztę odpowiadali i – co najważniejsze – płacili właściciele. Innymi słowy, ryzyko i poświęcenie, by osiągnąć efekt zgodny z założeniami, były realne.
Jedyną presję stanowiła wcześniej wyznaczona data mojej ostatniej wizyty, ale nawet ona była rozumiana nie jako koniec, lecz raczej jako jeden z ważnych etapów tej ogrodniczej przygody...
Pełen tekst możesz przeczytać w magazynie Gardeners' World Listopad-Grudzień 2015